Już zapewne kiedyś tu wspominałam, że nie toleruję i nie szanuję ludzi fałszywych, dwulicowych. Możemy się widywać, mówić sobie 'cześć', ale niestety ja mam to cały czas w głowie i nie potrafię sobie wyobrazić jak można być takim człowiekiem. To dla mnie kompletnie niezrozumiałe. Dlatego, niestety, jeżeli nastąpi to w relacji między mną a kimś, ten ktoś będzie już tylko kolegą/koleżanką. Może jestem zbyt pamiętliwa, za bardzo cenię słowo 'przyjaciel', może biorę wszystko za bardzo do siebie, a czasami zbyt szybko odbieram za urazę, ale niestety - właśnie, może dla niektórych niestety - taka już jestem i chyba będzie ciężko to zmienić, jednak chyba jak na razie nie chcę niczego zmieniać. Podobnież skorpiony tak mają.
A tak w ogóle... To kierujmy się w życiu tym co podpowiada nam nasz rozum. Nie podporządkowujmy się za bardzo otoczeniu, jeżeli to nie jest zgodne z tym co czujemy w środku, nie dążmy do normalności, bo tak zakłada nasze otoczenie, powinniśmy wbić się w tłum i być tak samo 'fajni' jak wszyscy - nie, tak być nie powinno.
Przecież tak nie wypada Alicjo!
A co to znaczy, że coś wypada? Gdyby ludzie się umówili, że wypada nosić twaróg na głowie, nosiłabyś?
Alicjo…
Dla mnie gorset jest jak twaróg na głowie.
Słuchajmy tego co podpowiada nam nasz rozum. Nie dajmy sobie czegoś narzucać. Możemy mieć słabszy charakter, ale pamiętajmy, aby cały czas być sobą. Nawet jeżeli tak bardzo sie od wszystkich różnimy. To wszystko z racji mojej ostatniej obserwacji, jak pod wpływem pewnej osoby, władczej, osoby uważającej, że pozjadała wszystkie rozumy, druga osoba zmienia kompletnie swoje nawyki, to na co ma ochotę i zapewne jak chce się zachowywać. Są to tak szybkie zmiany, że dla mnie aż śmieszne i nie chodzi tu o żadną relację opartą na jakimś nowym związku i zakochaniu. Chociaż to wszystko jest może trochę bardziej skomplikowane. Śmieszy mnie jak w bardzo krótkim czasie można zmienić swoje podejście do kogoś. Z czego wcześniejsze wydarzenia wskazują na to, że chyba właśnie wszystko musiało być fałszywe albo za bardzo się czegoś chciało i nie może się zaakceptować tego, że to było odrzucone, a nie przyjęte z otwartymi ramionami, ale przecież tu też jest jeszcze jedna kwestia, ale niech już lepiej nie będzie poruszana.
Nie mów mi jak żyć. Ja sama o tym zdecyduje.
Nie umiem też zrozumieć ludzi, którzy nie potrafią przyznać się do pewnego rodzaju błędu, nie potrafią się przyznać do swojej winy, a zrzucają to w bezpodstawny sposób na drugą osobę, aby wybielić swój błąd. Wszystko, kompletnie. Później wszystko jest złe, a człowiek bardzo inteligentny, którego wiele osób ceni i jestem pod wrażeniem, dla takiej osoby może być zwykłym głupkiem. Tacy ludzie potrafią wytłumaczyć każdą sytuację w tak absurdalny sposób, żeby tylko nie było ich winy, a raczej żeby to oni byli ofiarą. Mimo że, to oni na wszystko pracowali, to indywidualna sprawa, ale porażkę można przecież zrzucić na coś zupełnie - dla mnie - nie do pomyślenia. Z tym niestety też miałam ostatnio do czynienia, a ta znajomość zapowiadała się bardzo dobrze, jednak ja nie potrafię, żyć z kimś i nazwać go przyjacielem, jeżeli potrafi dojść do wielu absurdalnych stwierdzeń pod wpływem chwili. Nie lubię mieć wrażenia, że sytuacje, o których rozmawiałam, wydawałoby się z zaufaną osobą, mam wrażenie, że są już w posiadaniu co najmniej dwóch innych osób. Nie lubię, gdy ktoś dzieli się, tym co mu powiedziałam, w bardziej osobistym kontekście z innymi osobami, bez mojej wiedzy. Tak więc hmm.... następuje regres - tak jesteśmy na stopie koleżeńskiej, a ja o nic w żadnym stopniu nie będę zabiegać. Wręcz przeciwnie, bardzo dobrze, że Cię już z tej strony poznałam, były już kiedyś momenty takich zachowań, jasno dawałam do zrozumienia i mówiłam, jaki mam do tego stosunek, ale jak widać, jeżeli coś się komuś nie powiedzie, tylko i wyłącznie z jego winy, potrafi pokazać swoje prawdziwe 'ja' w takich sytuacjach.
A tak w ogóle... To kierujmy się w życiu tym co podpowiada nam nasz rozum. Nie podporządkowujmy się za bardzo otoczeniu, jeżeli to nie jest zgodne z tym co czujemy w środku, nie dążmy do normalności, bo tak zakłada nasze otoczenie, powinniśmy wbić się w tłum i być tak samo 'fajni' jak wszyscy - nie, tak być nie powinno.
Przecież tak nie wypada Alicjo!
A co to znaczy, że coś wypada? Gdyby ludzie się umówili, że wypada nosić twaróg na głowie, nosiłabyś?
Alicjo…
Dla mnie gorset jest jak twaróg na głowie.
Słuchajmy tego co podpowiada nam nasz rozum. Nie dajmy sobie czegoś narzucać. Możemy mieć słabszy charakter, ale pamiętajmy, aby cały czas być sobą. Nawet jeżeli tak bardzo sie od wszystkich różnimy. To wszystko z racji mojej ostatniej obserwacji, jak pod wpływem pewnej osoby, władczej, osoby uważającej, że pozjadała wszystkie rozumy, druga osoba zmienia kompletnie swoje nawyki, to na co ma ochotę i zapewne jak chce się zachowywać. Są to tak szybkie zmiany, że dla mnie aż śmieszne i nie chodzi tu o żadną relację opartą na jakimś nowym związku i zakochaniu. Chociaż to wszystko jest może trochę bardziej skomplikowane. Śmieszy mnie jak w bardzo krótkim czasie można zmienić swoje podejście do kogoś. Z czego wcześniejsze wydarzenia wskazują na to, że chyba właśnie wszystko musiało być fałszywe albo za bardzo się czegoś chciało i nie może się zaakceptować tego, że to było odrzucone, a nie przyjęte z otwartymi ramionami, ale przecież tu też jest jeszcze jedna kwestia, ale niech już lepiej nie będzie poruszana.
Nie mów mi jak żyć. Ja sama o tym zdecyduje.
Nie umiem też zrozumieć ludzi, którzy nie potrafią przyznać się do pewnego rodzaju błędu, nie potrafią się przyznać do swojej winy, a zrzucają to w bezpodstawny sposób na drugą osobę, aby wybielić swój błąd. Wszystko, kompletnie. Później wszystko jest złe, a człowiek bardzo inteligentny, którego wiele osób ceni i jestem pod wrażeniem, dla takiej osoby może być zwykłym głupkiem. Tacy ludzie potrafią wytłumaczyć każdą sytuację w tak absurdalny sposób, żeby tylko nie było ich winy, a raczej żeby to oni byli ofiarą. Mimo że, to oni na wszystko pracowali, to indywidualna sprawa, ale porażkę można przecież zrzucić na coś zupełnie - dla mnie - nie do pomyślenia. Z tym niestety też miałam ostatnio do czynienia, a ta znajomość zapowiadała się bardzo dobrze, jednak ja nie potrafię, żyć z kimś i nazwać go przyjacielem, jeżeli potrafi dojść do wielu absurdalnych stwierdzeń pod wpływem chwili. Nie lubię mieć wrażenia, że sytuacje, o których rozmawiałam, wydawałoby się z zaufaną osobą, mam wrażenie, że są już w posiadaniu co najmniej dwóch innych osób. Nie lubię, gdy ktoś dzieli się, tym co mu powiedziałam, w bardziej osobistym kontekście z innymi osobami, bez mojej wiedzy. Tak więc hmm.... następuje regres - tak jesteśmy na stopie koleżeńskiej, a ja o nic w żadnym stopniu nie będę zabiegać. Wręcz przeciwnie, bardzo dobrze, że Cię już z tej strony poznałam, były już kiedyś momenty takich zachowań, jasno dawałam do zrozumienia i mówiłam, jaki mam do tego stosunek, ale jak widać, jeżeli coś się komuś nie powiedzie, tylko i wyłącznie z jego winy, potrafi pokazać swoje prawdziwe 'ja' w takich sytuacjach.
Dlatego chyba jednak wolę być ciężkostrawna, ale szczera i zgodna z tym co podpowiada mi własny rozum. Potrafiąca wyrazić swoje zdanie bez zastanawiania się
czy wpasuje się ono w kontekst czy też nie.
czy wpasuje się ono w kontekst czy też nie.
- Czy uważasz, że brak mi piątej klepki ?
- Tak na to wygląda. Odbiło Ci, zbzikowałaś, dostałaś fioła, ale coś Ci powiem w sekrecie:
tylko wariaci są coś warci.
tylko wariaci są coś warci.