sobota, 28 lutego 2015

Dzieckiem być

Śpieszy nam się do dorosłości, prawda? Pamiętacie te chwile z dzieciństwa kiedy to już chcemy być dorośli, podbijać świat, a tu jakieś ograniczenia, rodzice, a ja już, teraz, natychmiast, chce być dorosła! Też tak czasami mieliście? A jak już jesteście dorośli, nadal Wam się tak do tego śpieszy? :)

Kim to ja nie chciałam zostać jak byłam dzieckiem...

A zaczęło się od stomatologa. Naprawdę, pierwszą odpowiedzią na pytanie, a kim chciałabyś zostać, jak byłam mała, swego czasu był - stomatolog. Dzisiejsza reakcja - sama nie wiem, chyba dobrze, że w pewnym momencie życia ten pomysł mi się znudził, choć było blisko. Nie, jednak to nie dla mnie, chyba zbyt monotonne i tak cały czas w jednym miejscu? Nie wytrzymałabym. Chociaż ostatnio po pewnej przerwie znów wróciłam na fotel dentystyczny i mogę szczerze stwierdzić, że stęskniłam się za tymi wszystkimi wiertełkami! :)) A jakbym już była tym stomatologiem to na pewno nie takim jak moja jeszcze niedawna pani stomatolog... Była tak delikatna, wrażliwa, że aż za bardzo... Płukanie kwasu - to oznacza zamknięcie oczu itd. Ona zaczęła polewać wodą wewnętrzną stronę mojego policzka, a z racji tego, że mam straszne łaskotki zwyczajnie chciało mi się śmiać, ale próbowałam się jakoś powstrzymać, bo to jednak było trudne do wykonania, okoliczności nie sprzyjały. Na co ona zareagowała 'oj chyba Panią zabolało, przestać ?' Kolejna sytuacja, gęsia skórka na mojej ręce - ' może powinnam zamknąć okno, jest Pani zimno?'. Zmieniłam ją na lepszy model...

Taniec. Przewijał się przez moje życie dość często. A to z racji tego, że raczej długo nie usiedzę na jednym miejscu, a to też z racji tej, że to po prostu lubię, fascynuje mnie i uwalnia od złych emocji, tego co w nas siedzi, bo czasami lepiej jest zacząć robić to co jest nam bliskie, niż próbować wrazić coś słowami. Założyć słuchawki, zmęczyć się, a później położyć się i chwilę pomyśleć. Wtedy jest lepiej. Byłam w grupie tanecznej. Nigdy nie było to chyba bardzo profesjonalne, chociaż wtedy rodzice myśleli, że zawalę szkołę, nie zawaliłam, wprost przeciwnie. Tak więc taniec był i raczej będzie w moim życiu jako dobry przyjaciel.

Kiedyś słyszałam, że tata chciał mnie wysłać na lekcje tenisa jak byłam mała, jednak mamie pomysł się nie spodobał.... No cóż, jak się o tym dowiedziałam, to nie byłam zachwycona podejściem mamy do tego pomysłu, ale  trochę złości i mi z czasem przeszło.

Pamiętam też, że jak byłam mała chciałam być skrzypaczką. To było jedno z większych marzeń przez pewien czas. Pamiętam jak w jakichś wiadomościach pokazywali kobietę, która miała zaszczyt - tak to był zaszczyt- zagrać na skrzypcach wykonanych ze szkła. Jak ja jej wtedy zazdrościłam... . A z drugiej strony, nie wyobrażałam sobie siebie stojącej poważnie, w eleganckiej sukni, grającej na skrzypcach. Jednak dostałam od rodziców (Świętego Mikołaja oczywiście), skrzypce na gwiazdkę, były to bardziej zabawkowe skrzypce niż profesjonalne, ale dały popalić domownikom, którzy z czasem mieli coraz bardziej dosyć... Ostatnio niektórzy nawet to wspominali.

W międzyczasie lubiłam maltretować zwierzęta... Może nie maltretować, ale robić kotom udawane operacje. Na szczęście żaden nie ucierpiał!

Hmm... Później jak z czasem poważniałam (ale to zabrzmiało), a więc jak miałam coraz więcej lat, był taki etap, że bardzo chciałam zostać lekarzem. Tylko coś mi się tutaj znów wykluczało. Ja i lekarz, naprawdę? Widziałam w tym wiele wad i zalet, ale  przede wszystkim zdałam sobie sprawę, że chyba nie potrafiłabym poświęcić na to tak dużej części swojego życia, jaką by to ode mnie wymagało, choć nadal uważam, że to wspaniały zawód. Pomyślałam o ratowniku medycznym, jednak tutaj mnie wszyscy sprowadzali na ziemię, długo się nie dawałam, jednak w końcu zrozumiałam, że chyba jednak mają rację. Ten okres to również oglądanie 'Anatomii dla początkujących' słynnego von Hagens'a, szukanie informacji czy przypadkiem jakieś muzeum anatomii nie jest dostępne dla 'zwykłych' ludzi tzn. nie studentów np. medycyny i wielka chęć wybrania się na wystawę typu 'Body Worlds'. 

Miałam też małą przygodę z lotnictwem, jednak nie powiązałam z tym mojej przyszłości, ale jakoś to nie może się ode mnie oderwać, zapewne dlatego, że od czasu do czasu mam styczność z kimś, kto jest pilotem i tak po cichu myślę, że może kiedyś w przyszłości zrobię kurs na pilota szybowca, tak tylko hobbystycznie, ale do tego jeszcze trochę czasu upłynie.

Fotografia też mi towarzyszy w życiu podobnie jak taniec. To taki dobry przyjaciel.

Dziwnym trafem chyba nigdy nie marzyłam o byciu aktorką czy piosenkarką lub co gorsza księżniczką, jak to czasami małe dziewczynki mają w zwyczaju. Co nie znaczy, że nie lubię śpiewać, uwielbiam... Jednakże to nie jest równoznaczne z tym, że potrafię.

A teraz studiuję hmm nie wiem czy chcę mówić co... Nie za dużo informacji jak na jeden raz...? Tak więc studiuję lingwistykę. Nikt tego nie widział, prawda?

A jestem zafascynowana kosmosem. Wracając do dziecięcych marzeń, które już nie przystają dorosłemu człowiekowi, bo przecież nie wypada tak marzyć o tym co raczej nierealne, co? Nie wypada? Oczywiście, że wypada. Tak więc marzę (może nie marzę, ale przecież fajnie by było, prawda ? ) o podróży... Byłaby ona dość krótka. Naprawdę krótka, więc może to jednak możliwe?  Bo to przecież tylko trochę ponad 90 minut. To kto mi załatwi podróż międzynarodową stacją kosmiczną? Tak, to o tym mówię. Wyobrażacie sobie te widoki...? Jeżeli nie, to może link pomoże - http://www.helloearth.us/  (czasami obraz może być niewidoczny z powodów technicznych albo po prostu z racji tej, że ISS będzie po nieoświetlonej części kuli ziemskiej). Jeżeli nie podróż ISS, to może wyprawa do Chile do największego obserwatorium, gdzie znajdują się gigantyczne teleskopy, a nawet bez teleskopów można zobaczyć tam piękne obrazy na niebie, bo to pustynia, a obserwatorium położone jest w bardzo dogodnych do obserwacji warunkach - suchość i wysokość.


Chyba czas na chwilę wyjść z tego świata marzeń.

Tak więc wracając do tego, że będąc dzieckiem tak śpieszy nam się do dorosłości. Mi chyba w tej dorosłości całkiem dobrze, bo przecież też ma swoje plusy, prawda? Daje nam czasami zbyt wiele ciężkich doświadczeń, jednak takie są uroki życia. Czasami jest gorzej, żeby później mogło być lepiej.  Nie chciałabym wracać do etapu kiedy byłam dzieckiem, tzn. pewnie, że bym chciała, jednak nie narzekam na to co jest obecnie, choć zapewne mogłabym znaleźć wiele powodów. Jeżeli chciałabym wrócić do jakiegoś etapu, to tylko z tym doświadczeniem, które mam teraz, o które jestem mądrzejsza, wtedy to miałoby sens :).
 
 

 

sobota, 21 lutego 2015

Stop

Ostatnio obchodzono rocznicę wyzwolenia Auschwitz. Natknęłam się na pewien artykuł, w którym to mówi kobieta, która przeżyła pobyt w obozie:

Raz nawet podczas długiej stójki na apelu, gdy akurat na apelu świeciło słońce i nikt nie bił, przemknęła mi przez głowę żałosna myśl, że spalą mnie w końcu w tym ogniu w krematorium i nawet nigdy nie zaznam miłosnego pocałunku.

A teraz pomyślmy... Jak do wydarzeń, które miały miejsce, w sumie to nie aż tak bardzo wiele lat temu, mają się nasze problemy, te mniejsze, te codzienne, które nie pozwalają na uśmiech wobec obcego przechodnia w zimowy dzień. Doceniamy to co mamy? Czy raczej potrafimy narzekać i widzieć więcej negatywów niż pozytywów w naszym życiu. Spróbujmy usiąść wygodnie i spojrzeć trzeźwo na to co nas otacza. Czy czegoś nam brakuje? A może oczekujemy zbyt wiele, a może sami powinniśmy się bardziej postarać? Bo pomimo tego, że wydarzenia te miały miejsce wiele lat temu, może nie dotknęły nas osobiście, pomyślmy o tych osobach i może po prostu doceńmy to co mamy? Byłam w Oświęcimiu kilka lat temu i naprawdę nie potrafię opisać odczucia jakie mi towarzyszyło chodząc pomiędzy pryczami i myśląc sobie jaka tragedia rozgrywała się tam kilkadziesiąt lat temu. A może stąpam po czyichś łzach, kroplach krwi, cierpieniu.... I możemy również podchodzić do tego, a co mnie to obchodzi? Przecież liczy się tu i teraz, mam swoje problemy, masę pracy, nauki i obowiązków, ale zatrzymajmy się na chwile, straćmy trochę naszego cennego czasu, niech to może na moment oderwie nas od obowiązków, a sprowadzi do rzeczywistości i docenienia tego co mamy, bo dla nas to wszystko to może być 'tylko', ale dla wielu 'aż'.


 
 
 

środa, 11 lutego 2015

Skromność

Chyba nie  znasz słowa skromność.
 
Ktoś tym zdaniem wywołał u mnie tak wiele przemyśleń... Bo czy my określając siebie poprzez jakieś dawno przyjęte, określone cechy, które potrafimy wymieniać, obudzeni w środku nocy, zastanawiamy się nad nimi? Zastanawiamy się co tak naprawdę znaczą? Przecież to dla nas takie oczywiste i wiemy co znaczą, ale... Czy na pewno ? Czy nie potrafimy być skromni, a zrazem odbierani nieskromnie w pewnych sytuacjach? Wymieniamy te cechy bez zastanowienia, jeżeli jesteśmy do tego zmuszeni, tworząc w ten sposób na szybko zarys naszego charakteru, tego jacy jesteśmy. Ale zastanówmy się nad skromnością. Dobra to czy zła cecha? Automatycznie myślimy, że dobra, ale z drugiej strony jak jest odbierana...

A fałszywa skromność? Świadome umniejszanie sobie i swoim osiągnieciom. Coś jest dobre, każdy tak uważa, oprócz jednej osoby, samego autora. Dlaczego on twierdzi, że to jest słabe? Chce podnieść swoją samoocenę, słysząc setki komplementów wokół? A może ma po prostu taką naturę...

Ale czasami chyba też źle postrzegamy skromność, bo przecież słysząc wypowiedzi niektórych osób, które są po prostu normalne, szczere, nieumniejszające, możemy odnieść wrażenie, że dana osoba może się wywyższać, ale przecież te odpowiedzi może są tylko szczere, czy jeżeli usłyszymy jakieś pytanie mamy wtedy nieszczerze odpowiedzieć? Skromność nie jest przecież zaprzeczaniem oczywistemu, nie polega też na umniejszaniu sobie, mówmy o sobie szczerze, bo przecież prawdziwa skromność to chyba świadomość własnych umiejętności, przedstawionych właśnie w szczery sposób. To może skromność prowadzi właśnie przede wszystkim do szczerości. Bo przecież nie musimy się od razu wywyższać, bądźmy po prostu obiektywni i szczerze, bez wahania mówmy o tym co nas dotyczy. Nie bawiąc się w fałszywą skromność, bo tutaj już chyba niedaleko do dwulicowości.

Tak więc może nie jesteśmy nieskromni, a po prostu umiemy szczerze i świadomie ocenić, to czego dokonaliśmy i na co sami sobie zasłużyliśmy.

A może czasami skromność mylimy z nieśmiałością...

Jeżeli próbujemy stworzyć swój własny opis… Czy nie mamy wrażenia, że wiele  cech charakteru teoretycznie wykluczających się, w praktyce może istnieć w tej samej osobie.

A może czasami zbyt pochopnie kogoś oceniamy? Wydaje nam się, że go znamy, a tak naprawdę nie jesteśmy jeszcze w połowie drogi do prawdziwego poznania tej osoby.
 
Hmm... Człowiek to istota skomplikowana :).
 
 
 
 
 


 Keep smiling! :) [pomimo słowa sesja (choć zapewne nie tylko) - tak popularnego ostatnio, co się wiąże niestety z brakiem czasu i ... snu]


poniedziałek, 9 lutego 2015

Skradam się po cichu...

Żeby powiedzieć Wam... Dzień dobry, a może dobry wieczór.

Stęskniliście się? Oook, żartowałam nie musicie odpowiadać.

I co było aż tak strasznie długo? Chyba nie, pewnie nawet nie zauważyliście.

Dziękuję za wszystkie miłe słowa pod ostatnim wpisem :). (Aaa za rozkazy też -  different! Posłusznie wracam, jak kazałaś :D)

Szczerze mówiąc nie planowałam jeszcze tutaj wracać, ale jak dziś (ok. 1.5h temu) wpadłabym pod tramwaj to jakoś tak dziwnie się poczułam. Na początku jak zwykle zaczęłam się śmiać, jednak po chwili, po rozmowie z koleżanką, która wszystko widziała, po tym jak przypomniałam sobie czyjś krzyk - Uwaga! już nie było mi do śmiechu, wyobraziłam sobie co mogło się stać i tak trochę sobie zaczęłam o wszystkim myśleć, może nie trochę, a nawet dużo... No nic, jednak na szczęście żyję, a jakby było inaczej, nawet byście nie wiedzieli... Ok. Już koniec tych dziwnych myśli!
Witajcie Moi Drodzy :) no dobrze - stęskniłam się. Chyba od dziś będziemy się częściej czytać ;).