sobota, 28 lutego 2015

Dzieckiem być

Śpieszy nam się do dorosłości, prawda? Pamiętacie te chwile z dzieciństwa kiedy to już chcemy być dorośli, podbijać świat, a tu jakieś ograniczenia, rodzice, a ja już, teraz, natychmiast, chce być dorosła! Też tak czasami mieliście? A jak już jesteście dorośli, nadal Wam się tak do tego śpieszy? :)

Kim to ja nie chciałam zostać jak byłam dzieckiem...

A zaczęło się od stomatologa. Naprawdę, pierwszą odpowiedzią na pytanie, a kim chciałabyś zostać, jak byłam mała, swego czasu był - stomatolog. Dzisiejsza reakcja - sama nie wiem, chyba dobrze, że w pewnym momencie życia ten pomysł mi się znudził, choć było blisko. Nie, jednak to nie dla mnie, chyba zbyt monotonne i tak cały czas w jednym miejscu? Nie wytrzymałabym. Chociaż ostatnio po pewnej przerwie znów wróciłam na fotel dentystyczny i mogę szczerze stwierdzić, że stęskniłam się za tymi wszystkimi wiertełkami! :)) A jakbym już była tym stomatologiem to na pewno nie takim jak moja jeszcze niedawna pani stomatolog... Była tak delikatna, wrażliwa, że aż za bardzo... Płukanie kwasu - to oznacza zamknięcie oczu itd. Ona zaczęła polewać wodą wewnętrzną stronę mojego policzka, a z racji tego, że mam straszne łaskotki zwyczajnie chciało mi się śmiać, ale próbowałam się jakoś powstrzymać, bo to jednak było trudne do wykonania, okoliczności nie sprzyjały. Na co ona zareagowała 'oj chyba Panią zabolało, przestać ?' Kolejna sytuacja, gęsia skórka na mojej ręce - ' może powinnam zamknąć okno, jest Pani zimno?'. Zmieniłam ją na lepszy model...

Taniec. Przewijał się przez moje życie dość często. A to z racji tego, że raczej długo nie usiedzę na jednym miejscu, a to też z racji tej, że to po prostu lubię, fascynuje mnie i uwalnia od złych emocji, tego co w nas siedzi, bo czasami lepiej jest zacząć robić to co jest nam bliskie, niż próbować wrazić coś słowami. Założyć słuchawki, zmęczyć się, a później położyć się i chwilę pomyśleć. Wtedy jest lepiej. Byłam w grupie tanecznej. Nigdy nie było to chyba bardzo profesjonalne, chociaż wtedy rodzice myśleli, że zawalę szkołę, nie zawaliłam, wprost przeciwnie. Tak więc taniec był i raczej będzie w moim życiu jako dobry przyjaciel.

Kiedyś słyszałam, że tata chciał mnie wysłać na lekcje tenisa jak byłam mała, jednak mamie pomysł się nie spodobał.... No cóż, jak się o tym dowiedziałam, to nie byłam zachwycona podejściem mamy do tego pomysłu, ale  trochę złości i mi z czasem przeszło.

Pamiętam też, że jak byłam mała chciałam być skrzypaczką. To było jedno z większych marzeń przez pewien czas. Pamiętam jak w jakichś wiadomościach pokazywali kobietę, która miała zaszczyt - tak to był zaszczyt- zagrać na skrzypcach wykonanych ze szkła. Jak ja jej wtedy zazdrościłam... . A z drugiej strony, nie wyobrażałam sobie siebie stojącej poważnie, w eleganckiej sukni, grającej na skrzypcach. Jednak dostałam od rodziców (Świętego Mikołaja oczywiście), skrzypce na gwiazdkę, były to bardziej zabawkowe skrzypce niż profesjonalne, ale dały popalić domownikom, którzy z czasem mieli coraz bardziej dosyć... Ostatnio niektórzy nawet to wspominali.

W międzyczasie lubiłam maltretować zwierzęta... Może nie maltretować, ale robić kotom udawane operacje. Na szczęście żaden nie ucierpiał!

Hmm... Później jak z czasem poważniałam (ale to zabrzmiało), a więc jak miałam coraz więcej lat, był taki etap, że bardzo chciałam zostać lekarzem. Tylko coś mi się tutaj znów wykluczało. Ja i lekarz, naprawdę? Widziałam w tym wiele wad i zalet, ale  przede wszystkim zdałam sobie sprawę, że chyba nie potrafiłabym poświęcić na to tak dużej części swojego życia, jaką by to ode mnie wymagało, choć nadal uważam, że to wspaniały zawód. Pomyślałam o ratowniku medycznym, jednak tutaj mnie wszyscy sprowadzali na ziemię, długo się nie dawałam, jednak w końcu zrozumiałam, że chyba jednak mają rację. Ten okres to również oglądanie 'Anatomii dla początkujących' słynnego von Hagens'a, szukanie informacji czy przypadkiem jakieś muzeum anatomii nie jest dostępne dla 'zwykłych' ludzi tzn. nie studentów np. medycyny i wielka chęć wybrania się na wystawę typu 'Body Worlds'. 

Miałam też małą przygodę z lotnictwem, jednak nie powiązałam z tym mojej przyszłości, ale jakoś to nie może się ode mnie oderwać, zapewne dlatego, że od czasu do czasu mam styczność z kimś, kto jest pilotem i tak po cichu myślę, że może kiedyś w przyszłości zrobię kurs na pilota szybowca, tak tylko hobbystycznie, ale do tego jeszcze trochę czasu upłynie.

Fotografia też mi towarzyszy w życiu podobnie jak taniec. To taki dobry przyjaciel.

Dziwnym trafem chyba nigdy nie marzyłam o byciu aktorką czy piosenkarką lub co gorsza księżniczką, jak to czasami małe dziewczynki mają w zwyczaju. Co nie znaczy, że nie lubię śpiewać, uwielbiam... Jednakże to nie jest równoznaczne z tym, że potrafię.

A teraz studiuję hmm nie wiem czy chcę mówić co... Nie za dużo informacji jak na jeden raz...? Tak więc studiuję lingwistykę. Nikt tego nie widział, prawda?

A jestem zafascynowana kosmosem. Wracając do dziecięcych marzeń, które już nie przystają dorosłemu człowiekowi, bo przecież nie wypada tak marzyć o tym co raczej nierealne, co? Nie wypada? Oczywiście, że wypada. Tak więc marzę (może nie marzę, ale przecież fajnie by było, prawda ? ) o podróży... Byłaby ona dość krótka. Naprawdę krótka, więc może to jednak możliwe?  Bo to przecież tylko trochę ponad 90 minut. To kto mi załatwi podróż międzynarodową stacją kosmiczną? Tak, to o tym mówię. Wyobrażacie sobie te widoki...? Jeżeli nie, to może link pomoże - http://www.helloearth.us/  (czasami obraz może być niewidoczny z powodów technicznych albo po prostu z racji tej, że ISS będzie po nieoświetlonej części kuli ziemskiej). Jeżeli nie podróż ISS, to może wyprawa do Chile do największego obserwatorium, gdzie znajdują się gigantyczne teleskopy, a nawet bez teleskopów można zobaczyć tam piękne obrazy na niebie, bo to pustynia, a obserwatorium położone jest w bardzo dogodnych do obserwacji warunkach - suchość i wysokość.


Chyba czas na chwilę wyjść z tego świata marzeń.

Tak więc wracając do tego, że będąc dzieckiem tak śpieszy nam się do dorosłości. Mi chyba w tej dorosłości całkiem dobrze, bo przecież też ma swoje plusy, prawda? Daje nam czasami zbyt wiele ciężkich doświadczeń, jednak takie są uroki życia. Czasami jest gorzej, żeby później mogło być lepiej.  Nie chciałabym wracać do etapu kiedy byłam dzieckiem, tzn. pewnie, że bym chciała, jednak nie narzekam na to co jest obecnie, choć zapewne mogłabym znaleźć wiele powodów. Jeżeli chciałabym wrócić do jakiegoś etapu, to tylko z tym doświadczeniem, które mam teraz, o które jestem mądrzejsza, wtedy to miałoby sens :).
 
 

 

38 komentarzy:

  1. No ja jak na razie miałem lepsze życie w dzieciństwie, dorosłość to same problemy i porażki. :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapewne większość z nas, lecz nie każdy, miał lepsze życie w dzieciństwie, bo przecież beztroskie, wszystko to co chcieliśmy, zazwyczaj się spełniało, nie odczuwaliśmy tak odpowiedzialności, ale dorosłość przecież na tym chyba polega, żeby trochę nami wstrząsnąć, nie zawsze musi być kolorowo, a my musimy się tym wszystkim przeciwnościom chyba czasami postawić i pokazać, udowodnić wszystkim, a przede wszystkim sobie, że stać nas na wiele, prawda? :) A ja mam nadzieję, że jednak wcale nie same problemy i porażki ;). Trzymaj się!

      Usuń
  2. Pamiętam jak bardzo chciałam skończyć już te osiemnaście lat. Jednak pełnoletność a dorosłość to dwie różne kwestie. Niedługo będę miała dwadzieścia lat i wcale nie uważam się za dorosłą. Jestem pełnoletnia. Dorosłość oznacza dla mnie całkowitą niezależność. O rety, chciałaś byś stomatologiem? Brrr... nie znoszę dentystów. Nie mam pojęcia jak możesz się czuć dobrze w ich gabinecie. Okropieństwo. Normalnie tortury! Ja również byłam niezwykle pomysłowym dzieckiem - co chwilę zmieniałam zawody ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W wieku - przed osiemnastką, chyba większości wydaje się, że przekroczenie tej magicznej granicy coś zmieni, a tak naprawdę zmienia coś ? Chyba w niewielu przypadkach. Wiele osób myli pełnoletność z dorosłością i często doznaje rozczarowania, bo tak naprawdę nadal w dużym stopniu są zależni od rodziców itd., a ich 'dorosłość' polega tylko na posiadaniu dowodu i 'wolności' - jak to oni nazywają, ale raczej tylko teoretycznej ;).
      Hmm... Powiem tak - kwestia przyzwyczajenia :D. Już jestem tak obeznana, że często nawet wiem co do czego i jak :D. I jakie tam tortury :D. Ale ok, rozumiem. Nie każdemu musi się podobać, a raczej większości się nie podoba, co jest zrozumiałe ;).
      Jak to z dziećmi zazwyczaj bywa ;).

      Usuń
  3. Każdy dorosły był kiedyś dzieckiem. To jedno zdanie trzeba pamiętać, gdy dorastamy. Bo dorastanie nie oznacza porzucenie starych przyzwyczajeń. Pisałam o marzeniach, z których się wyrasta. Przecież z wiekiem wiele rzeczy pojmujemy, przecież nie zawsze będziemy marzyć o zostaniu aktorką, gdy wiemy, że nasze umiejętności są... marne.
    Dopiero teraz dowiedziałam się ile możesz mieć mniej więcej lat. Bo zastanawiałam się czy jesteś w liceum, czy już na studiach, i wyszło szydło z worka :P Lingwistyka? I co ty tam robisz z zamiłowaniem do kosmosu?
    Te widoki z międzynarodowej stacji kosmicznej - niesamowite. Siedzę i oglądam Ziemię. Ja, jako anty do wszelakich rzeczy związanych z fizyką, pozdrawiammoichnauczycielifizykiwtymmomenciezcałegoserca, mogę powiedzieć, że jaram się, jak pochodnia tymi widokami :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wraz z dorastaniem nie możemy się wyzbywać z siebie tego dziecięcego pierwiastka, prawda? ;) Bo może nie zawsze wypada, ale czy dorosłość musi od razu narzucać powagę, rozsądność i ustatkowanie ;). Czasami przecież możemy zaryzykować i zrobić coś szalonego ;).
      Ach wiedziałam, że za dużo informacji jak na jeden raz :D. Eej nikt tej lingwistyki nie widział przecież ;p. Hmm.... Co robię ? Przemycam jak tylko mogę roje Perseidów, superksiężyc, medycynę itd. na zajęcia, a prowadzący patrzą na mnie wielkimi oczami i pytają: why? :D
      Fajne zapewniam widoki moim czytelnikom, prawda? :D Cieszę się, że poprawiają humor :). A co do nauczycieli to wiesz... Jak już wrócisz do szkoły to może im to przekaż osobiście, bo obawiam się, że zbyt często tu do mnie nie wpadają :D :D.

      Usuń
    2. Dokładnie. Można być dorosłym, ale to dziecko powinno w nas siedzieć. Czy to, że osiągamy wiek, gdy idziemy do pracy, a nie szkoły, gdy płacimy podatki, rachunki i mama nie robi nam śniadania od razu musi znaczyć, że powinniśmy być poważni? No właśnie nie.
      Hahahahaha, uwielbiam Twoje poczucie humoru :D Od razu banan na twarzy :)
      No jasne, że fajne. Oglądałam nawet wczoraj wschód Słońca, ale tylko kawałek :P
      Chyba jednak im tego nie przekażę, bo są sztywniakami do kwadratu, więc popatrzyli by na mnie z politowaniem i poszli na skargę do wychowawcy XD

      Usuń
    3. Wiesz... Żeby na tym, że jesteśmy poważni poprzestać, ale zazwyczaj, jak to w wielu przypadkach bywa powinniśmy stać się zrzędliwi, opowiadać wszystkim jak to w pracy ciężko i nas 'łupie w krzyżu' :D. A trzeba się starać żeby ta świeżość w nas na długo pozostała i była cały czas obecna ;).
      No to cieszę się, że wprawiłam w trochę lepszy humor, choć na chwilę ;).
      O to rzeczywiście się spodobało! Cieszę się! Bo po prostu fajnie tak czasami pozachwycać się tym, może trochę trudnym do ogarnięcia, ogromem ale za to jakim pięknym! ;)
      Ale wiesz, tak od razu na skargę :D. Zgoniłabyś na starszą koleżankę :D

      Usuń
  4. Zawsze było "byle do osiemnastki", "byle do matury", aż w końcu kiedy i to nadeszło, zrobiła się taka pustka. Bo teraz jednocześnie chce się powiedzieć "byle do końca studiów", ale z drugiej strony te studia, to bycie, życie jest takie fajne, szybkie i szalone, że nie chce sie tego kończyć.

    Ja chciałam być kelnerką... nie wiem czemu. Teraz mi się to głupie wydaje. Marzę o pracy za biurkiem - bo widząc pracujących ciężko, bo fizycznie, rodziców... Chcę czegoś, co mnie po prostu zadowoli. Ale na to mam jeszcze czas ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba nie miałam takiego okresu 'byle do osiemnastki', ale 'byle do matury', owszem, a raczej 'byle ją przetrwać' ;). Teraz właśnie też tak czasami myślę, że chciałabym, żeby te studia jakoś szybciej zleciały, ale jednocześnie zdaję sobie sprawę, że jak zlecą to będę za nimi tęskniła ;).
      Hm.... Kelnerką? Ja na poważnie chyba o tym nie myślałam :D. Jakie głupie! Przecież to tylko dziecięce marzenia, które z jakiegoś powodu, tam w nas, w środku siedziały ;). Z perspektywy czasu przecież można na nie patrzeć z przymrużeniem oka, tym bardziej na kelnerkę :D. Żartuję sobie oczywiście ;).
      Pewnie, taka praca byłaby zapewne najwygodniejsza i najbardziej zadowalająca, choć każdy tę wymarzoną, najlepszą pracę zapewne inaczej definiuję. I racja, przecież mamy jeszcze trochę czasu ;).

      Usuń
    2. To u mnie wszyscy w klasie tak się nie mogli doczekać, a ja nie wiedziałam, co w tym takiego fajnego :) ano właśnie!
      wiadomo, przecież teraz to ja się tylko śmieję, to taka ciężka praca...
      aon dokładnie ;) byłam na praktykach w gazecie, zakochałam się, chcę się starać o praktyki/staż w radiu,.. się zobaczy!

      Usuń
    3. U mnie też był szał na osiemnastki, każdy prawie, że odliczał czas do ur. :D.
      A no właśnie ;).
      Aaa zakochałaś się ;p. W tych praktykach oczywiście :D ;p. No to trzymam kciuki oby się udało! I w radiu... chyba fajnie by było ;).

      Usuń
    4. ja jakoś chyba bardziej na luzie podeszłam, bo wtedy oprócz dowodu nic się nie zmieniło :D
      heheszki, nie tylko w praktykach ;p napisałam do radia ale nie odpisują :(

      Usuń
    5. A wiesz, że ja nawet dowód wyrobiłam po kilku miesiącach jak już naprawdę musiałam :D.
      Heheszki domyślam się ;p. Może odpiszą, trzeba mieć nadzieję! :)

      Usuń
  5. nigdy osobiście nie miałam żadnych zamierzeń, jako dziecko.
    rodzice jakoś tak mnie wychowywali od początku, że powołanie przyjdzie z czasem lub sami na nie kiedyś wpadniemy i tak się stało. Od 15 roku życia jestem utwierdzona w przekonaniu, że moja teraźniejszość i przyszłość będzie związana z fotografią.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hm... Wiesz, nigdy nie pomyślałam, że to może być kwestia wychowania - te dziecięce marzenia, bo przecież w takiej młodej głowie kiełkuje wiele, własnych pomysłów, często nie wiadomo skąd wziętych ;). Przykład mojego dużo młodszego brata, który w wieku prawie 3 lat twierdził, że zostanie pilotem, ja mu nic na ten temat nie wspominała, a jak kiedyś, pewnego dnia usłyszałam takie stwierdzenie, to się szczerze uśmiałam ;).

      Usuń
    2. To jest prawda, ale jak tak patrzę na siebie, to chyba byłam jednak dziwnym dzieckiem xd Nigdy nie miałam jakichś takich marzeń. Może to trochę... smutne? Tak się teraz zastanawiam...

      Usuń
    3. Wcale nie smutne :). Każdy z nas jest inny i każdego z nas tworzy coś innego, ma inne cele, psychikę i podejście do wszystkich spraw :). Twoje było takie i może właśnie to ono było dla Ciebie najwłaściwsze :).

      Usuń
  6. Ja zawsze chciałam być pisarką albo prawnikiem - na szczęście mnie także ominęły marzenia o byciu księżniczką i aktorką :)
    Taniec... ach, całe moje życie. No, byłe życie. Do czasu kontuzji. Jedyny policzek od dorosłego życia :c
    Mi też w dorosłości jest całkiem przyjemnie. Za nic bym nie chciała wracać do moich nastoletnich lat, ale o dzieciństwo bym się może pokusiła... tak na parę dni wróciłabym do ogródka, żeby beztrosko spędzić czas z dziadkami :)

    http://dziennik-miedzymiastowy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak dobrze kojarzę, to już jesteś na drodze do tego żeby zostać prawnikiem, więc życzę wytrwałości i oby się spełniło ;).
      Więc zapewne dobrze rozumiesz i wiesz co mam na myśli mówiąc, że taniec to dobry przyjaciel ;).
      To przykre. Kontuzje są najgorsze. W moim przypadku swego czasu były naprawdę ostre treningi, włączając w nie bardzo dużo przebiegniętych kilometrów na bieżni, latem, w słońcu, ach pamiętam to ;). No i te treningi mogły też wpłynąć na moje kolano, które zaczęło dziwnie się zachowywać, jednak później już było ok, więc to z niczym nie kolidowało. A w Twoim przypadku jaki to był taniec ? ;)
      Te kilka dni to całkiem dobry pomysł... Szkoda, że nierealny, pozostały wspomnienia ;).

      Usuń
  7. (Nie)Dziękuję :)
    Zaczynałam od jazzu i w sumie to jemu poświęciłam pół życia, trochę baletu (ale serio, bardzo "trochę"), później bardziej współczesny, jakoś ze trzy lata temu zaczęłam ze stylami streetowymi, na dłużej jednak zostałam przy new age'u; no i jakieś drobne epizody z broadway jazzem.
    U mnie to też kolano... a w zasadzie to dwa. Jeszcze się łudzę, że może będę mogła wrócić, ale lekarz kiepsko to widzi. Ech, życie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też miałam przygody z różnymi stylami, ale ja chyba jednak na zawsze zakochana przede wszystkim w modern jazzie ;). Ostatnio trochę wróciłam, ale coś mi nie pasowało... To raczej ze względów prowadzącej itd. Tak więc jak na razie, jak wracam do domu, wystarcza mi mój duży pokój, lustro na ścianie, muzyka i w takich chwilach nic więcej do szczęścia mi nie potrzebne ;).
      Oby Tobie się udało! ;)

      Usuń
  8. jeju, jakie miałaś piękne marzenia! ja miałam strasznie nudne, na dodatek inspirowane innymi dziećmi, bo sama nie chciałam wcale dorastać! naprawdę. przerażało mnie to. i dalej przeraża. nigdy nie chciałam być dorosła, a to jakoś nadeszło znienacka :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hm... Dziękuję? :) Oj każdego marzenia są czy też były piękne ;). Twoje zapewne też, mimo że może czasami trochę inspirowane czyimiś, Ty jako dziecko ‘coś’ w nich widziałaś ;).
      No powiem Ci, że naprawdę to jest zaskakujące! Zbyt szybko wszystko się posuwa ;).
      Przeraża Cię to, ale chyba całkiem nieźle sobie radzisz, co najmniej w kwestii podróży, świetny pomysł, o którym ostatnio napisałaś, oby wszystko się udało! ;)

      Usuń
    2. moje były kretyńskie, bo ja sama nie wiedziałam czego chcę, wiesz, modelka, nauczycielka, piosenkarka :p ja tak naprawdę wcale się tym nie interesowałam. dopiero później dojrzałam do własnych marzeń i powolnej ich realizacji.
      dziękuję Ci bardzo!! postaram się, aby się udało jak najlepiej :D

      Usuń
    3. No jak już tak twierdzisz to nie będę się spierać, że nie były :D.
      O właśnie! Dojrzałaś do własnych marzeń i to jakich pięknych! A przede wszystkim do ich realizacji co jest chyba najważniejsze ;).

      Usuń
  9. Mi strasznie do dorosłości się spieszyło, ale dlatego że póki żył mój ojciec to chciałam spierdalać z tego domu. I co więcej miałam jako dziecko...tylko jeden plan życiowy. Dziwne, no nie? Ale zawsze chciałam być weterynarzem- i nim nie zostałam, dlaczego to dłuższa historia...miłosna :D Której w ogóle nie żałuję, swoją drogą. Tak, przez Wojtka nie poszłam na wete, bo nie było jej w Poznaniu. On w sumie do dzisiaj tylko podejrzewa, że to przez niego....Ale za to odnalazłam inne swoje powołanie:> I skończyłam studia, kierunek, w którym naprawdę się zakochałam. Tylko teraz żebym znalazła pracę w zawodzie szybko, to byłoby miło :D
    I ugh...księżniczki, modelki, aktorki...nigdy! Tu możemy przybić sobie pjonę, naprawdę :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to w Twojej sytuacji, można powiedzieć, że miałaś podwójną motywację z racji ojca.
      'Której w ogóle nie żałuję, swoją drogą.' - takie poważne, świetne stwierdzenie! :D Twój Wojtek pewnie by się ucieszył jakby to zobaczył :D :D. Przez Wojtka, ale przecież w Poznaniu hmm chociaż może to nie był dla Cb problem, jednak to tam chyba miałaś tych najlepszych przyjaciół, więc Wojtek to był pewnie najsilniejszy argument, ale jeszcze jakieś teoretycznie mniejsze może by się pojawiły ;). To może Go kiedyś jeszcze uświadomisz i wyjawisz, że to przez niego z żony elektroradiolog, a nie weterynarz hm ale wtedy pewnie żony by nie było... ;p.
      A wiesz, że ja nawet przez chwilę zastanawiałam się nad tym Twoim kierunkiem, ale to była tylko chwila, naczytałam się różnych zagrożeniach dot. osób wykonujących ten zawód i jakoś już się za bardzo w niego nie wgłębiałam :D, choć chyba też wgl na bardzo poważnie o tym nie myślałam. A pewnie, że znajdziesz! ;)
      No to przybijamy! :D

      Usuń
    2. Dokładnie, to był najsilniejszy agrument żeby zostać, nie wyobrażałam sobie po prostu, że po po roku już bycia razem nie zamieszkujemy razem, mamy się widywać tylko w weekendy...to byłoby do zrobienia, ale nie chciałam tego i wybrałam, co uważałam za słuszne i mówię, wcale nie żałuję:) Ale też właśnie możliwe. Bo po prostu nasze decyzje, nawet najdrobniejsze zmieniają wizję przyszłości...i nigdy nie wiadomo, jakby poskutkowały. A ja lubię swoje tu i teraz, więc na pewno nie mam co gdybać i narzekać :D
      O ja...zagrożenia pewnie o promieniowaniu i tak dalej?:D To z reguły bzdury :D Są genialne środki zabezpieczające, a biorąc pod uwagę reguły hormezy ( którą można by wreszcie oficjalnie uznać :P) mamy nawet lepiej, jak mamy z małymi dawkami kontakt :D

      Usuń
    3. Byłoby do zrobienia, ale byłoby kompletnie bez sensu, bo chyba nie na tym polega związek i bycie ze sobą, prawda? Tak co weekendy. Wgl sobie tego nie wyobrażam, nie wytrzymałabym :D. A i taki związek pewnie by się nie rozwijał. O właśnie, nie rozmyślać nad tym co by było gdyby, a na dodatek jeżeli jest dobrze to już wgl nie ma się nad czym zastanawiać, tylko od czasu do czasu powspominać ;).
      Haha. Wiedziałam, że tak będzie :D. No wiem przecież, domyślam się, że są całkiem niezłe zapewne :D. Tak, tak, niech Ci będzie, macie lepiej :D.

      Usuń
    4. No właśnie. Związki na odległość jakoś nigdy nie wydawały mi się specjalnie atrakcyjne po prostu :P
      Otóż to:)
      Nu ba :D

      Usuń
    5. Bo one chyba w ogóle nie są atrakcyjne z moje perspektywy i jakieś takie 'niepełne' ;).

      Usuń
  10. To prawda. Wiele osób myli pojęcie 'dorosłość' z 'pełnoletnością'. Najważniejsze jednak żebyś Ty znała tą różnicę.
    :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie ;). A zapewne z wiekiem i inni, a może nawet każdy zrozumie tę różnicę ;).

      Usuń
  11. Śpiew, fotografia, kosmos, taniec. W dzisiejszym świecie tylu alternatyw uważam za grzech nie zamienić marzeń na cele. Powyżej wymienione zainteresowania są również i moimi zainteresowaniami, jednakowo interesuje mnie, jak podchodzisz do kwestii kosmosu oraz fotografii.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmm.... Wiesz śpiew to jak już wspominałam dla własnej tylko i wyłącznie przyjemności :). Muzyka i taniec jest czymś co mnie wypełnia, może to za wyniośle powiedziane, z racji tego też, że aktualnie w tańcu się nie rozwijam. Towarzyszy mi on w każdej chwili gdy go potrzebuję i daje coś takiego specyficznego, więc nie wiem czy ten profesjonalny rozwój jest najważniejszy, a to jak ja go po prostu czuję i lubię czasami założyć słuchawki i tańczyć przed lustrem. Jeżeli miałaś kiedyś kontakt z tańcem trochę bardziej profesjonalny, to mogę powiedzieć, że u mnie ten ulubiony styl to modern, jazz, contemporary. Jednak bardzo bym jeszcze kiedyś chciała podejść do tańca w bardziej profesjonalny sposób, aby móc go zgłębić, bo tak jak sama napisałaś - ' w dzisiejszym świecie tylu alternatyw, grzech nie zamienić marzeń na cele'. Kosmos to kwestia, która mnie fascynuje, kryje wiele zagadek i jest zapewne w wielu kwestiach dla ludzi niezrozumiała, tak więc lubię czytać na ten temat i trochę zgłębiać te zawiłe zakamarki :). A fotografia... Hm. Pamiętam jak kiedyś w liceum wygrałam konkurs na jakimś wyższym etapie, co wiele mi dało, podbudowało i czułam się wspaniale, po prostu chyba już lubię uchwycać pewne momenty, by później móc do nich wracać :).

      Usuń
  12. Aż dostałam dreszczy, kiedy przeczytałam, że chciałaś być stomatologiem!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Więc wolę nie myśleć jak zareagowałaś na to, że stęskniłam się za 'wiertełkami' ;D.

      Usuń