czwartek, 3 marca 2016

But I kept running For a soft place to fall

Wiesz... Nie wiedziałam, że może być tak źle dziwnie. U mnie? Nie. To niemożliwe. A jednak.
Nie chodzi tu o małe problemy jakie przysparzają codzienne zmartwienia, nie. Chodzi o to co dzieje się w psychice. Chodzi o życie. Chęć do życia? O to, aby ona nie zniknęła. A może na chwilę zniknęła. Szczerze, nie wiem o co chodzi. A może wiem? 'Nie wiem' to dobre określenie. To zawieszenie. Nie ma powodu do takiego czegoś. Nie ma teoretycznego, zewnętrznego powodu do braku chęci. Nie ma. Po prostu. Są ludzie. Jest w miarę dobrze. Ludzie, dla których jestem ważna, a oni dla mnie? Też... Tylko mam wrażenie, że większość ludzi żyje 'dla siebie'. Mają swoje życie, partnerów, problemy, nas - przyjaciół, są naszymi 'przyjaciółmi'. Dają sobie ulgę. Doceniają, że nas mają. Wiesz... Jesteś najwspanialsza na świecie bardzo lubię z Tobą rozmawiać, świetnie mnie zawsze rozumiesz, dobrze mi się z Tobą śmieje, żali czy smuci, podziwiam Ciebie, że masz ochotę tak znosić to wszystko.  Dziękuję Ci za to z całego serca. Dziękuję, że jesteś! Hmm. Nie ma za co? Staram się jak mogę. Staram się być jak najlepsza w stosunku do ludzi, którzy mam wrażenie są mi w jakimś stopniu bliscy? Rozumiem ich. Rozmawiam. Pocieszam. Zapewniam im komfortowe warunki przyjaźni. Staram się być otwarta, tolerancyjna. Jestem. Jestem szalenie wyrozumiała i patrzę na wszystko przez pryzmat każdej możliwości danej sytuacji. Szkoda, że takich ludzi jest tak mało? Wiesz, jesteś kochana. Ty tak wszystko rozumiesz, starasz się zrozumieć, nie zamykasz swojego myślenia, starasz się wcielić w sytuacje każdego i nie oceniasz zbyt pochopnie. Bardzo się staram. Może za bardzo. Jestem wyrozumiała, zawsze, nie zawsze. Niestety nie jestem doskonała nikt nie jest, nigdy nie będzie. Jestem zgryźliwa i wredna czasami, tak po przyjacielsku i z sympatii. Złoszczę się, jestem niemiła, coś psuję, ranię, odrzucam, żałuję, przepraszam, niszczę, żałuję i znów żałuję. Życie jest męczące. A może to myślenie. To niemożliwe żeby było u mnie źle, nie, nie, niemożliwe, tym bardziej, że pozornie jest dobrze. Ale jednak było. Było fatalnie, beznadziejnie, okropnie, mrocznie, źle, okropnie, okropnie, okropnie.... To nie ja, a jednak ja. Nie poznawałam siebie. Jest naprawdę dobrze, a jednocześnie źle. Martwię się o siebie? Wątpię w wiele rzeczy ludzi? Nie wierzę w dobre zamiary. Nie, to zbyt podejrzane. Jestem z pozytywnym nastrojem aktualnie. Mam dla kogo żyć. Ma się kto o mnie troszczyć. Mam po co żyć. Chcę. Tak, aktualnie chcę. Głupie myśli jakiś czas temu przychodziły do głowy. Bardzo głupie. Niektóre rzeczy potrafią przytłaczać. Teraz jest dobrze jak długo?



Świat jest piękny, a ludzka psychika  nieprzewidywalna
 
 
 
 
 
 
 
 

niedziela, 10 stycznia 2016

?

Jestem cierniem
Kulą
Płaczem
Bólem
Dusicielem
Wnętrznościami
Kruchym
Kręgosłupem
Czymś....
Jestem...
Człowiekiem?
Ty też?
Kim jestem?
Ciałem
Zbitkiem
Skałą
Niewykorzystanym
Zmarnowanym potencjałem
Tchnieniem
Istnieniem
Życiem?
Ranie siebie / innych
Kim jestem? Gdzie jestem?
Jestem szpilką
Malutkim punktem we Wszechświecie
Znaczącym?
Nie
Nie wiem
Tak/Może
                                                               Jestem
                                                        Po prostu
Jestem
 
 
 
 
 
 
 
 

piątek, 7 sierpnia 2015

Uśmiechnij się!

Na początek może do tego, którego twarz widzisz codziennie rano w lustrze. A później... Tak, tak do tej, którą mijasz na ulicy i do tego, który na Ciebie patrzy jadąc autobusem też. (A może do mnie? Bo w końcu czytasz te kilka słów, które tutaj połączyłam w jakąś całość.) Nie chowaj swoich oczu przed obcymi spojrzeniami. Głowa do góry. Popatrz na nich. Spraw, aby ich dzień był lepszy, a może i Twój. Idź przed siebie. Z radością i uśmiechem na twarzy. Nie patrz na tę przytłaczającą szarość. Wzbij się ponad nią. Bądź kolorem, który w niej zagościł. Nie oglądaj się na innych, 'lepszych'. Bądź przebojem, bądź przebojem samym w sobie i idź, po prostu idź z głową podniesioną do góry. Działaj. Zmień swój codzienny nawyk - z narzekania, na uśmiech. Bo wiesz... Każdy ma problemy, zmartwienia, ma czasami wszystkiego dość. To żadna odwaga narzekać, odwagą jest w dzisiejszych czasach iść ulicą z uśmiechem na twarzy. Tak po prostu, mimo wszystko, odwagą jest wziąć wszystko inne w nawias, choć na chwilę. Mimo że łzy czasami nocą spływają po policzku. Mimo że brak Ci czegoś, kogoś, straciłeś coś, prawda? Nie przejmuj się. Jutro też jest dzień. Jest szansą na coś nowego, ze starym bagażem, ale nową ścieżką, którą możesz z każdym dniem deptać w inny, może lepszy sposób. Co Ty na to?
 
 
To jak będzie? Rezerwacja na dziś: uśmiech.
Bo czasami też trzeba, prawda?

sobota, 25 lipca 2015

Rozmowy (nie)kontrolowane

CZYLI ROZMOWY Z LEKKIM PRZYMRUŻENIEM OKA

WYSTĘPUJĄ:

P., A., E., P., S., A., P., J., W., S., P., A., P., L., W., M., O. - przyjaciele, znajomi, koledzy, koleżanki, współlokatorzy.
X- autorka bloga (jeej, jak to górnolotnie zabrzmiało. Hmm. Tak, autorka! A co tam!)
 
monolog X. tłumaczący jak to gotowanie jest bezsensowną czynnością, raczej stratą czasu
P.: Jakże bawi mnie ten sms. Aż ludzie dziwnie patrzą na mnie w pociągu. To przecież taka cudowna, kobieca antyreklama.
X.: Ej, ale pomyślałeś o tym, że przynajmniej szczera! I tak, pośmiej się jeszcze trochę, bo przecież śmiech to zdrowie, ale później pomyśl o swoich zmarszczkach mój drogi!
P.: Taak, bardzo szczera, a zmarszczki coraz głębsze.

stojąc w drzwiach od pokoju A. ze śmiertelnie poważną miną, trzymając w ręku teczkę z leżącą na niej biedronką
X.: Ona odeszła....
A.: Kto? Co? Co się stało?
X.: Biedronka. A jeszcze dziś rano widziałam jak chodziła po parapecie, a teraz... Będzie mi jej brakowało.
A.: [śmiech]
X.: Wiesz co! Jak możesz ja tu przeżywam odejście, stratę, a Ty się nabijasz!
A.: No przepraszam! Łączę się z Tobą w bólu i jestem przy Tobie.
X.: I jeszcze kłamie w żywe oczy!

X. siedzi, zrezygnowana na podłodze i próbuje coś zrobić z szafką, którą tylko delikatnie zepsuła, na szafce leżą pomarańcze
X.: Oj, pomarańczka spadła...
A.: [śmiech]
A.: Tzn. Smutno mi i jest mi z tego powodu niezmiernie przykro!
X.: O, właśnie! Przynajmniej trochę się zrehabilitowałaś po tej biedronce.

O., która dowiedziała się, że X. nie lubi m.in. pomidorów i rosołu, pomidory zaakceptowała, ale z rosołem nie było już tak łatwo; M. - chłopak O.
O.: No tak, bo przecież Ty nie lubisz rosołu, ale jak tak można...
M.: Wiesz X., że jak wczoraj wróciliśmy do domu to ona o tym gadała i jeszcze dziś rano nie mogła przeżyć tego, że Ty nie lubisz rosołu... .


J. zaparzył sobie herbatę, wziął łyżeczkę zielonej herbaty z pojemnika
J.: Hmm jak ta herbata ładnie wygląda....
X.: Pokaż! Rzeczywiście! Skręcamy?! Wow. Taaaki towar mieć!

P. piszący głupie smsy, będąc na dyżurze
X.: Ach, dziecko, dziecko, odłóż ten telefon! Do pacjentów! Natychmiast!
P.: Nie krzycz! Przecież się nie rozdwoję!

S., P. po kilku drinkach i dojściu do wniosku, że X. ma żydowskie korzenie, a co za tym idzie... może jakieś kamienice
S.: X. może Ty masz jakieś kamienice w spadku?!
X.: Pewnie! Jak tak mówisz to rzeczywiście,  myślę, że muszę sprawdzić to moje drzewo genealogiczne! Jakby coś... Jedna na Was trzech wystarczy?

dworzec, rozmowa X., P., A.; P. doszła do wniosku
P.: X., Ty masz urodę Śnieżki. Cera, oczy, włosy.
X.: Dziwnie to brzmi, choć już to słyszałam w swoim życiu, ale to nieważne, bo co jak co, ale moich siedmiu krasnoludków to możesz mi zazdrościć!

telefon ok. 3, 4 nad ranem
E.:  Eej, wiesz, dostaliśmy mandat, tzn. w sumie to pięć, za, poczekaj cytujemy: zakłócanie spoczynku nocnego, ale my przecież tylko kulturalnie piwko sobie piliśmy...
X.: Cóż mogę powiedzieć: gratuluję, zazdraszczam.
E.: Poczekaj, poczekaj, bo coś jeszcze od nas chcą!

X. idzie z A. kupić ŚMIETANKĘ, a nie ŚMIETANĘ 12% na prośbę L.
L.: A. idziesz kupić śmietankę 12% do sklepu, o idźcie z X.
X.: To co my mamy kupić?
L.: Śmietankę 12%
X.: Ok, śmietana 12%.
L.: Nie, śmietanka.
X.: Przecież mówię.
L.: Nie, powiedziałaś śmietana. A to są różne śmietany.
X.: Coo? Co Ty gadasz... Dobrze, idziemy do sklepu.
 
X. i A. w sklepie
 
A.: No jest, ale tylko śmietana.
X.: No dobrze, więc bierzemy.
A.: Ale przecież L. mówił o śmietance...
X.: Ale to przecież żadna różnica chyba raczej na pewno, bierzemy!
A.: Pójdziemy jeszcze do jednego sklepu.
X.: Oszalałeś?
 
tymczasem w drugim sklepie....
 
A.: Jest, ale znów śmietana.
X.: Bierzemy!
A.: No nie wiem.
X.: Bierzemy, masz długopis? O, ja mam. Dopiszemy K w śmietanie, będzie śmietanka niech L. się cieszy!
 
powrót do mieszkania
 
L., J.: Co Wy tam robiliście tyle czasu!
X.: Mamy! Śmietanka, jak sobie życzyłeś.
L.: Przecież to śmietana... Dopisaliście K, kto dopisał K?!
X.: Nie ma za co. Polecam się na przyszłość!
 

wysłane na pewno przed 26 i prawdopodobnie przed 23 maja, tak żeby doszły idealnie na czas, po sprincie na pocztę, żeby zdążyć przed zamknięciem i po wybraniu wszystkich możliwych najszybszych opcji dla listu, wykonuję telefon, żeby się pochwalić wspaniałym pomysłem
X: Wysłałam rodzicom kartki na dzień ojca i matki! Widzisz jaka jestem kreatywna! (po chwili) O, kurde, ale przecież dzień ojca jest 23 czerwca, a nie maja...
E: Taaak, bardzo kreatywna!

rozmowa z W.
X.: Czasami sama siebie zadziwiam jakie rzeczy pamiętam.
W.: Jak masz pamięć taką jak Twoje wywody czasami to zazdroszczę!

X. i L. swego czasu  bardzo lubiący sobie pozytywnie dogryzać
A.: Widziałem się ostatnio z L. Pytał o Ciebie, kazał pozdrowić, aaa no i pytał czy nadal jesteś taka wredna.
X.: Tak, tak. Przekaż mu, że też Go lubię!

rozmowa z W.
X.: Jakoś dziwnie się dzisiaj czuję. Otwieram co chwila okno, ale i tak za bardzo nie pomaga. Słaabo mi.
W.: Hmmm.. Jeśli to moja zasługa, to muszę przyznać że nigdy tak nie działałem na płeć przeciwną.
X.: Ooo, jednak widzę, że niektórzy czują się jeszcze gorzej niż ja.

X. prowadzi samochód po dłuższej przerwie, więc to zrozumiałe, że na nowo musi się z nim zakolegować, co za tym idzie - niebezpieczne sytuacje i głupawka X.
W.: Przestań się śmiać! Bo ja już w końcu nie wiem czy Ty tak na serio i czy już mam zacząć się bać...

a z aktualnych, wręcz dzisiejszych (Tak, niestety chyba jestem trochę przeziębiona); P. dowiedział się, że chyba jestem trochę chora oraz artykuł na temat tego, jak to miesiąc urodzenia wpływa na przyszły zawód, a to jego fragm.: Nie większymi szczęśliwcami są dzieci z listopada. Prawdopodobieństwo wybrania "zawodu" seryjnego mordercy w ich wypadku jest dość wysokie(...) To oczywiście ogromne uproszczenie badania przeprowadzonego w Office for National Statistics. Jego wyniki w takiej formie powinny być traktowane z wielką dozą sarkazmu. Jednak jeśli znasz kogoś, kto urodził się w listopadzie, pamiętaj, żeby być dla niego miłym. (Źródło: http://www.msn.com/pl-pl/styl-zycia/nowoczesne-zycie/miesi%c4%85c-urodzenia-ma-wp%c5%82yw-na-to-jaki-wykonujesz-zaw%c3%b3d-najwi%c4%99cej-szcz%c4%99%c5%9bcia-maj%c4%85-osoby-z-pa%c5%badziernika-najmniej-z-kwietnia/ar-AAddGdb?ocid=SKY2DHP#page=2)
X.: Było mi ciepło i zimno, dziwnie, rano byłam jeszcze bardziej blada niż zwykle, a to już przecież niebywałe osiągnięcie, a aktualnie mam temp. 38 i leżę w pokoju, jak w izolatce.
P.: Masz temperaturę? Ale wstyd,  latem... A tak serio to biedna X., a tak bardziej serio to wcale nie! Jeszcze dłużej po nocach siedź i się dziwisz, że zero odporności!
X.: Ale z Ciebie niedobry ludzik... A tak na serio to w  sumie mogłabym Cię zacytować: 'co Ty mi tu za berbecioły opowiadasz!'. A tak bardziej serio, jak taki jesteś to masz, przeczytaj sobie i zobacz jaki 'mądry' artykuł znalazłam, przy czym pamiętaj, ze urodziłam się w listopadzie, wiec bądź po prostu miły.
P.: O matko. Znowu mnie straszysz? Przyznaj,  chcesz się mnie pozbyć... .
X.: Straszę? Jakżebym w ogóle śmiała?! Tylko kulturalnie ostrzegam.
 

piątek, 3 lipca 2015

Kto jest winny? Ja, ja! Jestem chętna! Zgłaszam się!

Nie warto patrzyć w przyszłość przez pryzmat przeszłości. Ta przeszłość może bardzo ranić przyszłość i teraźniejszość. Od pewnego czasu bardzo starałam się tego nie robić. Chciałam coś odciąć, zapomnieć, nie krzywdzić przez to innej osoby, trochę to bez sensu, bo dzięki tej przeszłości jest szansa na lepsze budowanie przyszłości, a co jeśli w jednej chwili, coś zupełnie innego, dawnego z przeszłości się odezwie, zaatakuje nieopatrznie, trafi, zaboli, w normalnej rozmowie, kogoś innego, co jeżeli to wydarzenie nie było dla mnie ważne, ktoś się o nim dowiedział i zabolało przez przeszłość i inne wspomnienia. Przeszłość, która niby była podobna, a tak naprawdę zupełnie inna. Jak zepsuć coś nowego, myśląc o czymś co było zupełnie niedawno, a chyba dobić czymś co było bardzo dawno temu, a tak naprawdę nie miało żadnego znaczenia... 

Coś ostatnio mi się obrywa... Mam pecha? Pecha? To słowo raczej nie istnieje w moim słowniku, choć o nim też niedługo napiszę. Tak więc obrywa mi się zaczynając od 'pecha' w sprawach zupełnie błahych, jednak dość potrzebnych i przydatnych w codziennym funkcjonowaniu, po różne relacje, w których to staję się wszystkiemu winna, jestem tą złą. A mam wrażenie, że właśnie chce jak najlepiej, próbuję wszystkich zrozumieć, a jednak później wszystkiemu jestem winna, obwiniana, a może przesadzam? A może wiele osób nie potrafi dostrzec własnej winy? A może ja własnej winy nie zauważam? Nie zauważają, że zrzucają tę winę na kogoś innego, mam wrażenie, że dużo osób jeszcze nie jest gotowych na to szerokie zrozumienie dla różnorodności, dla tylko i aż człowieka. Mam wrażenie, że ludzie lubią nieświadomie zrzucać z siebie winę, tak po prostu, otrzepać się z niej, a może ja jestem zbyt tolerancyjna i pełna zrozumienia? Może automatycznie wymagam tego od innych?


Nie będę tego  komentował, bo obawiam się, że tylko byśmy się pokłócili, dlatego lepiej się  wstrzymam.

Ależ proszę, komentuj, w najgorszym wypadku nie będziemy się kłócić, a tylko wymieniać poglądy.

Nie.

Tak.

Nie.

No już, zrób to, nie obrażę się, nie będziemy się kłócić.

(...) Miałem nadzieję ze jesteś trochę inna po prostu.

Stop. Oj, teraz to musisz sporo wyjaśnić.

Nie zamierzam, bo to Twoja sprawa, tylko delikatnie mnie rozczarowałaś

Ale ok, powiedz tylko, o którą sytuację chodzi? Która tak zdefiniowała to jaka jestem? Wszystkie?

Przecież wiesz gdzie się zaraz wybieram. Nie mogę teraz rozmawiać. Pogadamy później.

Wiesz, to wydaje mi się trochę dziecinne, teraz tak zostawiać tę sprawę. Rzuciłeś jedno zdanie, które może się wydawać, o takie zwyczajne, które różne osoby, różnie mogą odbierać - zupełnie tak samo jak to, że  'nie wiem' co dla mojego kolegi znaczyło cokolwiek, mimo że nie znasz całej historii i jak to wyglądało i uwierz wiem jakie to dołujące mogło dla niego być. Tak więc to jedno zdanie - Miałem nadzieję ze jesteś trochę inna po prostu - było naprawdę bardzo 'przyjemne' na dziś, naprawdę :). Dziękuję.  Wiesz, szczerze mówiąc, mam dosyć ostatnich dwóch miesięcy (może one były dla mnie dołujące? Kto by pomyślał? Dla X! Niemożliwe!) i właśnie takiego pochopnego oceniania przez pewne osoby, obwiniania, mam dosyć pewnych sytuacji, które się skumulowały pewnego czasu, ludzie mnie ostatnio zadziwiająco często najpierw pozytywnie zaskakują, a później równie szybko rozczarowują, a ja chyba za swoją naiwność później obrywam, bo wiesz, niby nie jestem 'naiwna', a raczej nie potrafię szybko się otworzyć przed człowiekiem i zaufać, ale jak jakoś w pewnym stopniu zaufam człowiekowi i mam nadzieję, że to działa w obie strony to później jest taki ‘przyjemny’ bęc o jakiekolwiek relacje tu chodzi, a że nie mam ochoty na ten temat mówić, na te gorsze, bardziej przykre w moim życiu, jakoś dotykające, tylko najczęściej radzić sobie sama, mogę się wydawać wesołą, z 'so funny' problemami X, jednocześnie o, właśnie taką lodową górą, która rani wszystkich wokół albo niczym się nie przejmuje i naprawdę cieszę się na te wakacje i na to, że odpocznę od pewnych miejsc, sytuacji, zdarzeń. Bo wiesz.... Tobie może się wydawać, że właśnie ze mnie taka - nie wiem, teraz chyba już naprawdę sucz, po której wszystko spływa jak po kaczce, zawsze wesoła i uśmiechnięta, tak, nie zaprzeczam z tą wesołą, ale może być też ta inna strona, o której wspomniałam, której nie mam jakiejś wielkiej potrzeby manifestacji. Ale w sumie nie wiem czy ten mój monolog ma jakikolwiek sens. ‘Nieważne’.

(...) A i nie mówiłem że będziemy się kłócić?

Ale ja naprawdę nadal się nie kłócę, to po prostu normalna wymiana zdań, a że jednej lub może i drugiej stronie mogło zrobić się przykro, no cóż, jak widać, czasami tak bywa. Więc ja się nie kłócę, a po prostu wyjaśniam.

Oceniłem Cię i jak widać pewnie niesłusznie, na pewno subiektywnie, bo przez pryzmat moich doświadczeń, ale też powinnaś to trochę zrozumieć... Tak to przedstawiłaś i we mnie to uderzyło, tyle.

Wiesz, czasami też jest tak, że dwie strony myślą, mają wrażenie, że są wykorzystywane, a czasami wystarczy rozmowa i wyjaśnienie pewnych spraw, a czasami tak się dzieje, że i na nią za późno i coś można stracić. Ale to wszystko zależy od osobnych przypadków i czasami patrzenie w przyszłość  przez pryzmat tego doświadczenia też jest krzywdzące.
Tyle tu w tym wszystkim zawiłości, słów, stwierdzeń, których kontekst tylko ja zrozumiem.

Tak bardzo się staram zapomnieć o pewnej przeszłości (wiem, to bez sensu), a ona głupia jakoś nie chce mnie opuścić i jeszcze tak często łapię się na tym a ciekawe co byś powiedział, mimo że już wszystko sobie wyjaśniliśmy. A przyszłość i nowe relacje na tym tracą.


 Nawet w to Szymborską zamieszałam, naprawdę ?
 
Cóż... Niewyobrażalnie cieszą mnie trwające wakacje, u mnie zaczną trwać na dobre za kilka dni. Cieszę się, że będę mogła od tego 'wszystkiego' odpocząć. Żegnam Was jak na razie, możecie wierzyć, że z uśmiechem na twarzy. Będę bywać częściej, a na pewno może trochę bardziej pozytywnie.

A wiecie co ostatni zrobiłam.... Szukałam telefonu. Trzymając go w dłoni i rozmawiając z kimś przez niego. Tak, teraz możecie zacząć się śmiać. Sama to zrobiłam.... Jak się zorientowałam gdzie mój telefon.

Trzymajcie się i nie dajcie się upałom!
Wręcz objadajcie się lodami, słuchajcie muzyki, podziwiajcie nocne niebo i uważajcie na schody!
 
 
          It's my whole heart   To całe moje serce
            Weighted and measured inside   Zważone i zmierzone od środka
           And it's an old scar   A to jest stara blizna
       Trying to bleach it out   Próbuję się jej pozbyć
      And it's my whole heart   A to jest całe moje serce
   Deemed and delivered a crime    Uznane za winne przestępstwa
                           I'm on trial, waiting 'til the beat comes out      Jestem na procesie sądowym, czekając aż serce zacznie bić
                         I'm on trial, waiting 'til the beat comes out      Jestem na procesie sądowym, czekając aż serce zacznie bić
 

czwartek, 11 czerwca 2015

Life

Nasze życie jest już zaplanowane gdzieś daleko we wszechświecie. A Bogowie moi, Twoi śmieją się z nas, codziennie grając z nami w grę jaką jest życie. Codziennie wystawiając nas na próby. Na walkę, spokój, miłość, płacz, choroby, cierpienie, poznawanie, zagubienie, błądzenie, szukanie, nadzieję, śmierć, przeciwności, wzruszenia, łzy, szczęście, radość, uśmiech. Wystawiają nas na próby, licząc na to, że im podołamy i jakoś się w nich odnajdziemy. Raz lepiej, raz gorzej. Jednak jesteśmy już tak skonstruowani, abyśmy w jak najlepszy sposób mogli walczyć z przeciwnościami, budującymi nasze doświadczenie, nas samych. Nawet jeżeli wydaje nam się, że jestesmy na kompletnie straconej pozycji, a nasze chęci do działania i my sami opadamy bezsilnie... Od pierwszych dni naszego życia, do ostatnich, które kiedyś nadejdą. Od pierwszych sekund naszego życia jesteśmy atakowani tym co ludzkie, tym co wymyślone, odnalezione, stworzone dla naszego dobra. Byśmy mogli żyć. Urodziliśmy się dziewczynką czy chłopcem i tacy już pozostaniemy, mamy za duży nos, krótkie nogi, piękny uśmiech, kręcone włosy... I tacy już pozostaniemy. Kochamy kobietę, bądź mężczyznę, bo taka jest nasza natura. Tak zostaliśmy stworzeni, a w nasze ciało, umysł, zmysły została wlana taka natura i musimy to zaakceptować, szkoda marnować czasu na zastanawianie się nad tym, co by było gdyby. Zaakceptujmy to sami, a później pozwólmy zaakceptować to innym.

Ten los, ci Bogowie, wszechświat śmieją się z nas i sprawdzają jak sobie poradzimy. Obserwują czy wykorzystujemy wszystkie możliwości, które możemy wykorzystać. Czy spełniamy pragnienia, czy tylko o nich myślimy. Czasami dają nam znaki, kiedy możemy poczuć wewnętrznego kopa do działania, który często szybko przemija. Sprawdzają czy boimy się świata, który nas otacza, czy może już wystarczająco się w nim zadomowiliśmy. Sprawdzają czy jest w nas jeszcze strach, który może paraliżować. Uwydatniają nasze lęki przed nami samymi, a my nieopatrznie uwydatniamy je przed światem, ale dlaczego? Przecież tylko my o nich wiemy, dlaczego pokazujemy światu to czego sami się boimy? Nasze małe niedoskonałości, które chcielibyśmy zostawić tylko dla siebie, więc zostawmy to dla siebie, nie myślmy o tym zbyt dużo. Nie walczymy z tym, a sami rozprzestrzeniamy. Zachowajmy to dla siebie. Nie pokazujmy  światu wszystkiego, nie pokazujmy naszego strachu, a będziemy krok przed nim... .

Podsuwają do naszego życia osoby. Tworzą wydarzenia. Budują nasze doświadczenie, abyśmy wiedzieli jak spoglądać w przyszłość, ale co to za wskazówki, jeżeli każdy kogo spotkamy na naszej drodze jest inny, na swój sposób wyjątkowy, tajemniczy, mroczny. Jak nie pogubić się w tych zakamarkach jakie serwuje nam los?
Jak przypadkiem kogoś nie zranić? Jak nie zranić siebie?

Nie każdy Cię zrozumie. Nie musi. Ważne, że Ty wiesz co przeżyłeś, co Cię ukształtowało, jakie wydarzenia wpłynęły na to, jaki teraz jesteś.
 
Depcz własną ścieżkę z widokiem na przyszłość, a z szacunkiem do tego, co już Cię spotkało.


I believe in the freedom of the open road. And my motto is the same as ever. I believe in the kindness of strangers. And when I'm at war with myself, I ride. I just ride.

 Who are you? Are you in touch with all of your darkest fantasies? Have you created a life for yourself where you can experience them? I have. I am fucking crazy. But I am free.


wtorek, 19 maja 2015

Szaleństwo nieporadności

Tak to jest, gdy wiele spraw się nawarstwia. Atakują z każdej strony, a Ty tylko myślisz jak pierwszy raz od tego wszystkiego uciec, wyjechać gdzieś daleko i robić wszystko to na co nie masz przyzwolenia, czyjego? Własnego. Bo życie nie polega na męczeniu się, tkwieniu w niewygodnych sytuacjach, a co byłoby gdyby tak zerwać to wszystko na chwilę? Rzucić to wszystko, wyjechać i wylądować nocą na zimnej plaży z szumiącym morzem za plecami i niebem pełnym gwiazd. Takie pomysły zradzają się w niejednej głowie. Ale kto jest na tyle odważny, żeby je zrealizować? Niewiele osób. Bo przecież... Terminy, studia, spotkania, praca, ludzie, którzy czegoś od nas wymagają. A skąd wiesz co stanie się jutro? Może oddział ratunkowy i walka o własne życie? Hm. Sprawdź czy nie ma tego w Twoim kalendarzu. Ale chwileczkę. Wypadku tramwaju, potrącenia na pasach czy innego zdarzenia nie zaplanujesz i nie wpiszesz do swojego terminarza, pomiędzy naglące terminy, kolokwia, a codzienne małe zmartwienia. Więc dlaczego nie zaryzykować? A odkładać takie szaleństwa na później, a może później nie będzie czasu. Może to później nie istnieje. Może istnieje, ale jest czy będzie zupełnie inne niż nam się wydaje.


'(...) Mam szacunek do swojego czasu i wewnętrznego głosu, który mnie prowadzi, podpowiada, co robić i jak. - Co to jest za głos?  - Każdy ma taki głos, ale nie każdy go słyszy, a raczej - słucha. Niekiedy podpowiada nam on coś, co nas przeraża, wymaga odwagi. Wtedy trzeba zacisnąć pięści i to zrobić. Ale większość ludzi chętniej słucha wytrwałego podszeptu wewnętrznych barier. Unika podejmowania zadań, które podnoszą poprzeczkę. „Zrobię to jutro”. „Nie teraz”. „Poczekam”. Ja nie słucham tych podszeptów. Do tego dochodzi jeszcze dyscyplina. To nie zawsze bywa wygodne. Trzeba umieć odchodzić, ucinać niedobre relacje, mówić „nie”.'

Wiesz... Ja już chyba jestem gotowa na to morze, kilka godzin w pociągu, a później szaleństwo. Szkoda, że Ty tak łatwo się... poddałeś?


środa, 29 kwietnia 2015

PERSONAL CHAOS

Osobisty? Czy aby na pewno? Chyba nie tkwi tylko w mojej głowie.
 
Zbyt dużo pytań zadajesz. Zbyt dużo już teraz wiesz. Sam tego chciałeś. Dlaczego to zacząłeś? O co tak naprawdę Ci chodzi? Oprócz tych słów, które wypowiadasz, znaczą coś one? Sam się na to pisałeś i sam wypatrzyłeś to co Cię zaintrygowało. Zrobiłeś pierwszy krok, nie żałowałeś, wręcz przeciwnie. Inteligencja? Mądrość? Bystrość? Jeszcze młodość, a w niej 'mała' różnica. Sam to powiedziałeś. Nie zdawałeś sobie sprawy z tej bystrości, szybko ją dostrzegłeś i cenisz. Jedna kartka papieru. Dzień. Smutek. Piękno. Jeden zlepek. Tyle łączy, a zarazem dzieli? Czego oczekujesz ode mnie? Od siebie? Zaskoczyłeś. Każdy z nas ma rację, prawda? 'Trafił swój na swego'.
 
A Ty? Dlaczego? Dobrze to ukrywałeś. Trochę za późno. Naprawdę nie chciałam, żeby to się tak potoczyło. Nie chciałam spuszczonego wzroku i mam nadzieję, że go nie będzie już więcej razy. Ten krok coś zepsuł, prawda...?
 
CIEBIE - dziś przepraszam, a - CIEBIE- pytam, czego Ty tak naprawdę ode mnie chcesz?

 
 
Taniec nie potrzebuje choreografii, wyuczonych kroków, poklasku. Taniec potrzebuje muzyki, uczuć, emocji, serca, pasji, wolności i tego co jest w środku. To wszystko niesie w tańcu - jest najlepszym choreografem. Taniec wyzwala emocje i je nazywa, opowiada historię,  czasami lepiej niż słowa, wyraża to co trudne do powiedzenia i zrozumienia, pomaga, potrafi być lekiem na niejeden chaos.

 

czwartek, 9 kwietnia 2015

It's Okay To Be Different

 
Stereotypy, choroby, różne aspekty tworzące pewne charakterystyczne cechy, potrafią dać zakrzywiony obraz tego kim naprawdę jest dany człowiek, a my pomimo naszej teoretycznej akceptacji i tolerancji, głoszonej na każdym kroku, wciąż się temu wrażeniu często poddajemy.
 
Pokaż swoje wewnętrzne piękno innym, a ludzie docenią Cię za to kim jesteś.
 
Pozwól dostrzec w kimś to piękno, zanim skreślisz go na starcie.


 
ZACHĘCAM DO OBEJRZENIA ;)
 

 
 
 
 
 

niedziela, 5 kwietnia 2015

...

Moi Drodzy... Wszystkiego co dobre na te Święta. Oby były zdrowe, radosne, przepełnione mokrym szaleństwem w Poniedziałek i spędzone w przyjemnej, wyjątkowej dla tych dni atmosferze :).
 
Wesołych Świąt Wielkanocnych! :)
 
 
 
 

piątek, 27 marca 2015

' Niedobrana z nas para. Jestem raczej ciężkostrawna'

Już zapewne kiedyś tu wspominałam, że nie toleruję i nie szanuję ludzi fałszywych, dwulicowych. Możemy się widywać, mówić sobie 'cześć', ale niestety ja mam to cały czas w głowie i nie potrafię sobie wyobrazić jak można być takim człowiekiem. To dla mnie kompletnie niezrozumiałe. Dlatego, niestety, jeżeli nastąpi to w relacji między mną a kimś, ten ktoś będzie już tylko kolegą/koleżanką. Może jestem zbyt pamiętliwa, za bardzo cenię słowo 'przyjaciel', może biorę wszystko za bardzo do siebie, a czasami zbyt szybko odbieram za urazę, ale niestety - właśnie, może dla niektórych niestety - taka już jestem i chyba będzie ciężko to zmienić, jednak chyba jak na razie nie chcę niczego zmieniać. Podobnież skorpiony tak mają.

A tak w ogóle... To kierujmy się w życiu tym co podpowiada nam nasz rozum. Nie podporządkowujmy się za bardzo otoczeniu, jeżeli to nie jest zgodne z tym co czujemy w środku, nie dążmy do normalności, bo tak zakłada nasze otoczenie, powinniśmy wbić się w tłum i być tak samo 'fajni' jak wszyscy - nie, tak być nie powinno.

Przecież tak nie wypada Alicjo!
A co to znaczy, że coś wypada? Gdyby ludzie się umówili, że wypada nosić twaróg na głowie, nosiłabyś? 
Alicjo…
Dla mnie gorset jest jak twaróg na głowie.

Słuchajmy tego co podpowiada nam nasz rozum. Nie dajmy sobie czegoś narzucać. Możemy mieć słabszy charakter, ale pamiętajmy, aby cały czas być sobą. Nawet jeżeli tak bardzo sie od wszystkich różnimy. To wszystko z racji mojej ostatniej obserwacji, jak pod wpływem pewnej osoby, władczej, osoby uważającej, że pozjadała wszystkie rozumy, druga osoba zmienia kompletnie swoje nawyki, to na co ma ochotę i zapewne jak chce się zachowywać. Są to tak szybkie zmiany, że dla mnie aż śmieszne i nie chodzi tu o żadną relację opartą na jakimś nowym związku i zakochaniu. Chociaż to wszystko jest może trochę bardziej skomplikowane. Śmieszy mnie jak w bardzo krótkim czasie można zmienić swoje podejście do kogoś. Z czego wcześniejsze wydarzenia wskazują na to, że chyba właśnie wszystko musiało być fałszywe albo za bardzo się czegoś chciało i nie może się zaakceptować tego, że to było odrzucone, a nie przyjęte z otwartymi ramionami, ale przecież tu też jest jeszcze jedna kwestia, ale niech już lepiej nie będzie poruszana.

Nie mów mi jak żyć. Ja sama o tym zdecyduje.

Nie umiem też zrozumieć ludzi, którzy nie potrafią przyznać się do pewnego rodzaju błędu, nie potrafią się przyznać  do swojej winy, a zrzucają to w bezpodstawny sposób na drugą osobę, aby wybielić swój błąd. Wszystko, kompletnie. Później wszystko jest złe, a człowiek bardzo inteligentny, którego wiele osób ceni i jestem pod wrażeniem, dla takiej osoby może być zwykłym głupkiem. Tacy ludzie potrafią wytłumaczyć każdą sytuację  w tak absurdalny sposób, żeby tylko nie było ich winy, a raczej żeby to oni byli ofiarą. Mimo że, to oni na wszystko pracowali, to indywidualna sprawa, ale porażkę można przecież zrzucić na coś zupełnie - dla mnie - nie do pomyślenia. Z tym niestety też miałam ostatnio do czynienia, a ta znajomość zapowiadała się bardzo dobrze, jednak ja nie potrafię, żyć z kimś  i nazwać go przyjacielem, jeżeli potrafi dojść do wielu absurdalnych stwierdzeń pod wpływem chwili. Nie lubię mieć wrażenia, że sytuacje, o których rozmawiałam, wydawałoby się z zaufaną osobą, mam wrażenie, że są już w posiadaniu co najmniej dwóch innych osób. Nie lubię, gdy ktoś dzieli się, tym co mu powiedziałam, w bardziej osobistym kontekście z innymi osobami, bez mojej wiedzy. Tak więc hmm.... następuje regres - tak jesteśmy na stopie koleżeńskiej, a ja o nic w żadnym stopniu nie będę zabiegać. Wręcz przeciwnie, bardzo dobrze, że Cię już z tej strony poznałam, były już kiedyś momenty takich zachowań, jasno dawałam do zrozumienia i mówiłam, jaki mam do tego stosunek, ale jak widać, jeżeli coś się komuś nie powiedzie, tylko i wyłącznie z jego winy, potrafi pokazać swoje prawdziwe 'ja' w takich sytuacjach.

Dlatego chyba jednak wolę być ciężkostrawna, ale szczera i zgodna z tym co podpowiada mi własny rozum. Potrafiąca wyrazić swoje zdanie bez zastanawiania się
czy wpasuje się ono w kontekst czy też nie.
 
 
 
 
 
- Czy uważasz, że brak mi piątej klepki ?
- Tak na to wygląda. Odbiło Ci, zbzikowałaś, dostałaś fioła, ale coś Ci powiem w sekrecie:
tylko wariaci są coś warci.

 


piątek, 13 marca 2015

Spokój

Czuję spokój. Czuję wartość tego spokoju i go doceniam. Doceniam, że mogę poczuć go choć przez chwilę. Walczę cały czas ze sobą w pewnej kwestii, a to czasami bywa trudne. Po dniu, a raczej popołudniu, który miał miejsce kilka, a może już kilkanaście dni temu. Gdzie na nic nie miałam siły. Miałam dość. Pierwszy raz w życiu tak doszczętnie miałam dosyć i na nic nie miałam ochoty. Wtedy odpuściłam wszystko, mimo wielu zajęć na kolejny dzień, mimo pracy, którą powinnam wykonać, powiedziałam - stop. Zgasiłam światło, położyłam się na łóżku, okryłam kocem, wzięłam słuchawki - muzyka, która chyba zawsze daje mi odpowiedź na to co w danym momencie czuję, wiadomości wymieniane z pewną osobą. To wszystko było dla mnie w tamtej chwili najważniejsze, a kolejny dzień sobie odpuściłam. Nie poszłam na uczelnie. Bo może czasami nie warto szarpać się ze sobą i rozrywać myślami w środku, a po prostu powiedzieć stop. Dziwiłam się sama sobie, a nawet osoba mi bliska, z którą rozmawiałam kilka dni później stwierdziła z uśmiechem, że mnie nie poznaje. Czasami mam trudności z tym, aby samej przed sobą się poznać. Czasami widzę wiele sprzeczności, które mnie rozrywają. Czasami mam dosyć tych sprzeczności i tej kwestii. Teoretycznie w tej kwestii wiem wszystko, jednak czasami z czymś innym bywa trudniej. Lubię wyciągać wnioski, chyba nie lubię nad nimi rozmyślać, a raczej widzę na bieżąco to co jest dla mnie dobre, jak to na mnie wpływa. Widzę te sytuacje, które doceniam, i które sprawiają, że potrafię poczuć spokój.  Lubię usiąść w moim, wydaje mi się, że tak bardzo moim pokoju, otulić się kocem, od czasu do czasu, jak mam na to ochotę, poczuć smak prawdziwej kawy, który w tych momentach uwielbiam, smak prawdziwej, mielonej kawy z dodatkiem mleka, w której zawiera się jej esencjonalność. Lubię wstać rano, sama z siebie, bez budzika, co w moim przypadku bywa trudne,  a za oknem zobaczyć mróz i piękne, oślepiające słońce jak dziś, to napawa energią. Lubię zasnąć i lubię ten spokój, który może temu wszystkiemu towarzyszyć. Lubię spotykać wartościowych ludzi na swojej drodze i usłyszeć od nich coś co może tak bardzo rozweselić serce i podbudowywać. Lubię swoją potrzebę samotności i ten swój świat, który może nie wszyscy rozumieją, a dla wielu może być dziwny. Lubię telefony od pijanej przyjaciółki o dwunastej w nocy. Lubię to, że mam kogoś kto jednak rozumie ten mój świat i szanuje to jak do niego podchodzę. Lubię stwarzać wokół siebie tę własną przestrzeń, którą czasami może rozumiem tylko ja, a czasami może i mi jest ciężko ją zrozumieć.  Lubię dostawać wiadomości od niektórych osób ze stwierdzeniem: 'Ty musisz zacząć pisać książki dla mnie! Albo chociaż bloga - wiesz, tak dla mojego osobistego odtęsknienia'. [Hmm.... Bloga mówisz?]. Wystarczy mi bardzo mała garstka tych osób, na których zawsze mogę polegać, a oni na mnie. Nie potrzebuję gromady ludzi wokół, którzy są tylko w chwili gdy czegoś potrzebują, których nie będzie w mojej trudnej chwili  i może czasami żałuję, że coś odrzuciłam, że nie dałam komuś szansy, komuś kto potrafił rozweselić serce czymś najdrobniejszym, ale z tego wszystkiego wyciągam naukę. Lubię to jaka jestem, choć czasami mam problemy z tym, aby samą siebie zrozumieć, uspokoić i wprowadzić na właściwą drogę, bo jeszcze cały czas mylę się, błądzę i czasami tworzy mnie tysiące myśli, pragnień, małych cząstek, z których każda chciałyby iść w swoją stronę. Lubię myśleć o tym co mnie wzmacnia, daje siłę, nadzieję, rozpala iskrę. Lubię to spojrzenie. Lubię go. A czasami po prostu jak człowiek potrzebuję oczyszczenia, wypływającego ze mnie i zapisanego w takiej formie.

Lubię to miejsce i lubię ludzi, którzy to miejsce w pewien sposób tworzą. 
 
Lepię siebie z akceptacją tego jaka jestem. Lepię z kawałków codzienności, doświadczeń, które mnie kształtują i tego co mnie wypełnia. Intensywnie. Czasami niezrozumiale. Zawile. Skomplikowanie. Lepię pewien labirynt z wieloma zakrętami. Labirynt, który pewnego dnia już nie będzie wydawał się tak skomplikowany, a mam nadzieję, że ukształtuje wartościową osobę, która nie będzie żałowała zbyt wielu rzeczy w swoim życiu.
 
Lubię ten spokój, mimo że zazwyczaj bywa on chwilowy...




 
Najlepszych ludzi uformowało naprawianie własnych błędów.
 
 

sobota, 28 lutego 2015

Dzieckiem być

Śpieszy nam się do dorosłości, prawda? Pamiętacie te chwile z dzieciństwa kiedy to już chcemy być dorośli, podbijać świat, a tu jakieś ograniczenia, rodzice, a ja już, teraz, natychmiast, chce być dorosła! Też tak czasami mieliście? A jak już jesteście dorośli, nadal Wam się tak do tego śpieszy? :)

Kim to ja nie chciałam zostać jak byłam dzieckiem...

A zaczęło się od stomatologa. Naprawdę, pierwszą odpowiedzią na pytanie, a kim chciałabyś zostać, jak byłam mała, swego czasu był - stomatolog. Dzisiejsza reakcja - sama nie wiem, chyba dobrze, że w pewnym momencie życia ten pomysł mi się znudził, choć było blisko. Nie, jednak to nie dla mnie, chyba zbyt monotonne i tak cały czas w jednym miejscu? Nie wytrzymałabym. Chociaż ostatnio po pewnej przerwie znów wróciłam na fotel dentystyczny i mogę szczerze stwierdzić, że stęskniłam się za tymi wszystkimi wiertełkami! :)) A jakbym już była tym stomatologiem to na pewno nie takim jak moja jeszcze niedawna pani stomatolog... Była tak delikatna, wrażliwa, że aż za bardzo... Płukanie kwasu - to oznacza zamknięcie oczu itd. Ona zaczęła polewać wodą wewnętrzną stronę mojego policzka, a z racji tego, że mam straszne łaskotki zwyczajnie chciało mi się śmiać, ale próbowałam się jakoś powstrzymać, bo to jednak było trudne do wykonania, okoliczności nie sprzyjały. Na co ona zareagowała 'oj chyba Panią zabolało, przestać ?' Kolejna sytuacja, gęsia skórka na mojej ręce - ' może powinnam zamknąć okno, jest Pani zimno?'. Zmieniłam ją na lepszy model...

Taniec. Przewijał się przez moje życie dość często. A to z racji tego, że raczej długo nie usiedzę na jednym miejscu, a to też z racji tej, że to po prostu lubię, fascynuje mnie i uwalnia od złych emocji, tego co w nas siedzi, bo czasami lepiej jest zacząć robić to co jest nam bliskie, niż próbować wrazić coś słowami. Założyć słuchawki, zmęczyć się, a później położyć się i chwilę pomyśleć. Wtedy jest lepiej. Byłam w grupie tanecznej. Nigdy nie było to chyba bardzo profesjonalne, chociaż wtedy rodzice myśleli, że zawalę szkołę, nie zawaliłam, wprost przeciwnie. Tak więc taniec był i raczej będzie w moim życiu jako dobry przyjaciel.

Kiedyś słyszałam, że tata chciał mnie wysłać na lekcje tenisa jak byłam mała, jednak mamie pomysł się nie spodobał.... No cóż, jak się o tym dowiedziałam, to nie byłam zachwycona podejściem mamy do tego pomysłu, ale  trochę złości i mi z czasem przeszło.

Pamiętam też, że jak byłam mała chciałam być skrzypaczką. To było jedno z większych marzeń przez pewien czas. Pamiętam jak w jakichś wiadomościach pokazywali kobietę, która miała zaszczyt - tak to był zaszczyt- zagrać na skrzypcach wykonanych ze szkła. Jak ja jej wtedy zazdrościłam... . A z drugiej strony, nie wyobrażałam sobie siebie stojącej poważnie, w eleganckiej sukni, grającej na skrzypcach. Jednak dostałam od rodziców (Świętego Mikołaja oczywiście), skrzypce na gwiazdkę, były to bardziej zabawkowe skrzypce niż profesjonalne, ale dały popalić domownikom, którzy z czasem mieli coraz bardziej dosyć... Ostatnio niektórzy nawet to wspominali.

W międzyczasie lubiłam maltretować zwierzęta... Może nie maltretować, ale robić kotom udawane operacje. Na szczęście żaden nie ucierpiał!

Hmm... Później jak z czasem poważniałam (ale to zabrzmiało), a więc jak miałam coraz więcej lat, był taki etap, że bardzo chciałam zostać lekarzem. Tylko coś mi się tutaj znów wykluczało. Ja i lekarz, naprawdę? Widziałam w tym wiele wad i zalet, ale  przede wszystkim zdałam sobie sprawę, że chyba nie potrafiłabym poświęcić na to tak dużej części swojego życia, jaką by to ode mnie wymagało, choć nadal uważam, że to wspaniały zawód. Pomyślałam o ratowniku medycznym, jednak tutaj mnie wszyscy sprowadzali na ziemię, długo się nie dawałam, jednak w końcu zrozumiałam, że chyba jednak mają rację. Ten okres to również oglądanie 'Anatomii dla początkujących' słynnego von Hagens'a, szukanie informacji czy przypadkiem jakieś muzeum anatomii nie jest dostępne dla 'zwykłych' ludzi tzn. nie studentów np. medycyny i wielka chęć wybrania się na wystawę typu 'Body Worlds'. 

Miałam też małą przygodę z lotnictwem, jednak nie powiązałam z tym mojej przyszłości, ale jakoś to nie może się ode mnie oderwać, zapewne dlatego, że od czasu do czasu mam styczność z kimś, kto jest pilotem i tak po cichu myślę, że może kiedyś w przyszłości zrobię kurs na pilota szybowca, tak tylko hobbystycznie, ale do tego jeszcze trochę czasu upłynie.

Fotografia też mi towarzyszy w życiu podobnie jak taniec. To taki dobry przyjaciel.

Dziwnym trafem chyba nigdy nie marzyłam o byciu aktorką czy piosenkarką lub co gorsza księżniczką, jak to czasami małe dziewczynki mają w zwyczaju. Co nie znaczy, że nie lubię śpiewać, uwielbiam... Jednakże to nie jest równoznaczne z tym, że potrafię.

A teraz studiuję hmm nie wiem czy chcę mówić co... Nie za dużo informacji jak na jeden raz...? Tak więc studiuję lingwistykę. Nikt tego nie widział, prawda?

A jestem zafascynowana kosmosem. Wracając do dziecięcych marzeń, które już nie przystają dorosłemu człowiekowi, bo przecież nie wypada tak marzyć o tym co raczej nierealne, co? Nie wypada? Oczywiście, że wypada. Tak więc marzę (może nie marzę, ale przecież fajnie by było, prawda ? ) o podróży... Byłaby ona dość krótka. Naprawdę krótka, więc może to jednak możliwe?  Bo to przecież tylko trochę ponad 90 minut. To kto mi załatwi podróż międzynarodową stacją kosmiczną? Tak, to o tym mówię. Wyobrażacie sobie te widoki...? Jeżeli nie, to może link pomoże - http://www.helloearth.us/  (czasami obraz może być niewidoczny z powodów technicznych albo po prostu z racji tej, że ISS będzie po nieoświetlonej części kuli ziemskiej). Jeżeli nie podróż ISS, to może wyprawa do Chile do największego obserwatorium, gdzie znajdują się gigantyczne teleskopy, a nawet bez teleskopów można zobaczyć tam piękne obrazy na niebie, bo to pustynia, a obserwatorium położone jest w bardzo dogodnych do obserwacji warunkach - suchość i wysokość.


Chyba czas na chwilę wyjść z tego świata marzeń.

Tak więc wracając do tego, że będąc dzieckiem tak śpieszy nam się do dorosłości. Mi chyba w tej dorosłości całkiem dobrze, bo przecież też ma swoje plusy, prawda? Daje nam czasami zbyt wiele ciężkich doświadczeń, jednak takie są uroki życia. Czasami jest gorzej, żeby później mogło być lepiej.  Nie chciałabym wracać do etapu kiedy byłam dzieckiem, tzn. pewnie, że bym chciała, jednak nie narzekam na to co jest obecnie, choć zapewne mogłabym znaleźć wiele powodów. Jeżeli chciałabym wrócić do jakiegoś etapu, to tylko z tym doświadczeniem, które mam teraz, o które jestem mądrzejsza, wtedy to miałoby sens :).
 
 

 

sobota, 21 lutego 2015

Stop

Ostatnio obchodzono rocznicę wyzwolenia Auschwitz. Natknęłam się na pewien artykuł, w którym to mówi kobieta, która przeżyła pobyt w obozie:

Raz nawet podczas długiej stójki na apelu, gdy akurat na apelu świeciło słońce i nikt nie bił, przemknęła mi przez głowę żałosna myśl, że spalą mnie w końcu w tym ogniu w krematorium i nawet nigdy nie zaznam miłosnego pocałunku.

A teraz pomyślmy... Jak do wydarzeń, które miały miejsce, w sumie to nie aż tak bardzo wiele lat temu, mają się nasze problemy, te mniejsze, te codzienne, które nie pozwalają na uśmiech wobec obcego przechodnia w zimowy dzień. Doceniamy to co mamy? Czy raczej potrafimy narzekać i widzieć więcej negatywów niż pozytywów w naszym życiu. Spróbujmy usiąść wygodnie i spojrzeć trzeźwo na to co nas otacza. Czy czegoś nam brakuje? A może oczekujemy zbyt wiele, a może sami powinniśmy się bardziej postarać? Bo pomimo tego, że wydarzenia te miały miejsce wiele lat temu, może nie dotknęły nas osobiście, pomyślmy o tych osobach i może po prostu doceńmy to co mamy? Byłam w Oświęcimiu kilka lat temu i naprawdę nie potrafię opisać odczucia jakie mi towarzyszyło chodząc pomiędzy pryczami i myśląc sobie jaka tragedia rozgrywała się tam kilkadziesiąt lat temu. A może stąpam po czyichś łzach, kroplach krwi, cierpieniu.... I możemy również podchodzić do tego, a co mnie to obchodzi? Przecież liczy się tu i teraz, mam swoje problemy, masę pracy, nauki i obowiązków, ale zatrzymajmy się na chwile, straćmy trochę naszego cennego czasu, niech to może na moment oderwie nas od obowiązków, a sprowadzi do rzeczywistości i docenienia tego co mamy, bo dla nas to wszystko to może być 'tylko', ale dla wielu 'aż'.


 
 
 

środa, 11 lutego 2015

Skromność

Chyba nie  znasz słowa skromność.
 
Ktoś tym zdaniem wywołał u mnie tak wiele przemyśleń... Bo czy my określając siebie poprzez jakieś dawno przyjęte, określone cechy, które potrafimy wymieniać, obudzeni w środku nocy, zastanawiamy się nad nimi? Zastanawiamy się co tak naprawdę znaczą? Przecież to dla nas takie oczywiste i wiemy co znaczą, ale... Czy na pewno ? Czy nie potrafimy być skromni, a zrazem odbierani nieskromnie w pewnych sytuacjach? Wymieniamy te cechy bez zastanowienia, jeżeli jesteśmy do tego zmuszeni, tworząc w ten sposób na szybko zarys naszego charakteru, tego jacy jesteśmy. Ale zastanówmy się nad skromnością. Dobra to czy zła cecha? Automatycznie myślimy, że dobra, ale z drugiej strony jak jest odbierana...

A fałszywa skromność? Świadome umniejszanie sobie i swoim osiągnieciom. Coś jest dobre, każdy tak uważa, oprócz jednej osoby, samego autora. Dlaczego on twierdzi, że to jest słabe? Chce podnieść swoją samoocenę, słysząc setki komplementów wokół? A może ma po prostu taką naturę...

Ale czasami chyba też źle postrzegamy skromność, bo przecież słysząc wypowiedzi niektórych osób, które są po prostu normalne, szczere, nieumniejszające, możemy odnieść wrażenie, że dana osoba może się wywyższać, ale przecież te odpowiedzi może są tylko szczere, czy jeżeli usłyszymy jakieś pytanie mamy wtedy nieszczerze odpowiedzieć? Skromność nie jest przecież zaprzeczaniem oczywistemu, nie polega też na umniejszaniu sobie, mówmy o sobie szczerze, bo przecież prawdziwa skromność to chyba świadomość własnych umiejętności, przedstawionych właśnie w szczery sposób. To może skromność prowadzi właśnie przede wszystkim do szczerości. Bo przecież nie musimy się od razu wywyższać, bądźmy po prostu obiektywni i szczerze, bez wahania mówmy o tym co nas dotyczy. Nie bawiąc się w fałszywą skromność, bo tutaj już chyba niedaleko do dwulicowości.

Tak więc może nie jesteśmy nieskromni, a po prostu umiemy szczerze i świadomie ocenić, to czego dokonaliśmy i na co sami sobie zasłużyliśmy.

A może czasami skromność mylimy z nieśmiałością...

Jeżeli próbujemy stworzyć swój własny opis… Czy nie mamy wrażenia, że wiele  cech charakteru teoretycznie wykluczających się, w praktyce może istnieć w tej samej osobie.

A może czasami zbyt pochopnie kogoś oceniamy? Wydaje nam się, że go znamy, a tak naprawdę nie jesteśmy jeszcze w połowie drogi do prawdziwego poznania tej osoby.
 
Hmm... Człowiek to istota skomplikowana :).
 
 
 
 
 


 Keep smiling! :) [pomimo słowa sesja (choć zapewne nie tylko) - tak popularnego ostatnio, co się wiąże niestety z brakiem czasu i ... snu]


poniedziałek, 9 lutego 2015

Skradam się po cichu...

Żeby powiedzieć Wam... Dzień dobry, a może dobry wieczór.

Stęskniliście się? Oook, żartowałam nie musicie odpowiadać.

I co było aż tak strasznie długo? Chyba nie, pewnie nawet nie zauważyliście.

Dziękuję za wszystkie miłe słowa pod ostatnim wpisem :). (Aaa za rozkazy też -  different! Posłusznie wracam, jak kazałaś :D)

Szczerze mówiąc nie planowałam jeszcze tutaj wracać, ale jak dziś (ok. 1.5h temu) wpadłabym pod tramwaj to jakoś tak dziwnie się poczułam. Na początku jak zwykle zaczęłam się śmiać, jednak po chwili, po rozmowie z koleżanką, która wszystko widziała, po tym jak przypomniałam sobie czyjś krzyk - Uwaga! już nie było mi do śmiechu, wyobraziłam sobie co mogło się stać i tak trochę sobie zaczęłam o wszystkim myśleć, może nie trochę, a nawet dużo... No nic, jednak na szczęście żyję, a jakby było inaczej, nawet byście nie wiedzieli... Ok. Już koniec tych dziwnych myśli!
Witajcie Moi Drodzy :) no dobrze - stęskniłam się. Chyba od dziś będziemy się częściej czytać ;).


 
 

niedziela, 11 stycznia 2015

The next chapter of my life begins...

______________________________________________________________________________
See you soon.





One Republic  Secrets


I nie myślcie sobie, że będę spełniać jakąś swoją zachciankę :). Ten następny rozdział może być na początku małą walką, jednak mam nadzieję, że wszystko pójdzie po mojej myśli i mi się uda :).
 
 
Trzymajcie się! :)





(Jeżeli ktoś, coś - mail będzie cały czas aktualny.)

sobota, 10 stycznia 2015

Liebster Blog Award

Dziękuję Different za  moją pierwszą w tym blogowym świecie nominację do tej zabawy, postaram się z niej dobrze wywiązać! ;) Do dzieła...

1. Jakie jest najlepsze ze wspomnień minionego roku?
Szczerze mówiąc... Trudno jest mi wybrać jedno wyjątkowe, będące tym najlepszym. Było ich wiele, może nie było jednego, charakterystycznego, naprawdę wybijającego się ponad wszystkie, żeby je wyróżnić. W poprzednich latach na pewno były takie wydarzenia, jednak w tym roku, jakoś nie potrafię.

2. Co myślisz o osobach, które się okaleczają?
Hm... To na pewno trudny temat. W gimnazjum miałam koleżankę, która niestety cięła się. Taka z niej była kruszyna o zadziornym charakterze. Niska, szczupła, bardzo ładna, a do tego wielkie, naprawdę ogromne, ciemne oczy. Pamiętam jak pewnego dnia, na fizyce, przyszła od pielęgniarki z całymi zabandażowanymi rękoma. Coś  strasznego wywoływał ten widok, jednak ona nie wyglądała na zbytnio przejętą. Nawet przez pewien okres kolegowałyśmy się. Opowiadała mi to jaką przyjemność i satysfakcję jej to sprawia, cieknąca krew, widziałam bardzo dużo blizn, nasłuchałam się też o wielu innych przypadkach. Później nie było jej przez długi czas w szkole, podobno była w psychiatryku, jednak była też inna wersja. Szczerze mówiąc nie wiem co mogło być u niej problemem. Chciała zwrócić na siebie uwagę i zamanifestować tym wszystkim wokół to, że ona przecież też tu jest, bo mimo wielu koleżanek, które ją otaczały, chyba nie miała tej jedynej, prawdziwej przyjaciółki, problemem też był chłopak, jednak ona to wszystko przyjmowała z uśmiechem na twarzy, była całkowicie inną osobą, jeżeli ktoś nie znał historii z bliznami w tle. Z jednej strony taką, po której nikt by się tego nie spodziewał, uśmiechniętą, pomagającą w problemach innym,  a z drugiej tą która się tnie, która opowiada o tym większości osób z wielką dumą. Podobnie z drugą koleżanką, tym razem problemem była anoreksja. Jednak to też był pewnego rodzaju manifest. O jej problemie wiedział każdy, w największym stopniu od niej samej. Znam też inną osobę, która przez dłuższy czas potrafiła to ukryć, robiła wszystko, aby nie wzbudzić żadnych podejrzeń. Być z chorobą sam na sam.
Za każdym razem, każda z takich osób na pewno ma problem, z którym trzeba zacząć walczyć i stawiać temu opór. Nie wmawiać sobie, że to jest dobre i olewać wszystko wokół. Próbować pomóc, wspierać, a jeżeli to się nie uda, wtedy zasięgnąć porady specjalistów, chociaż zdaję sobie sprawę z tego jaki to problem, przekonanie do chociażby małej porady specjalisty. Tak więc czuję współczucie wobec tych osób, a jeżeli mogę to próbuję jakoś pomóc, chociaż wiem, że to bardzo trudne.

3. Czy uważasz siebie za osobę, która ma w sobie coś z egoisty?
Egoizm... Często jest uważany za coś złego, ale przecież można go rozumieć na tak wiele sposobów. Według mnie egoizm wcale nie jest taki zły, bo może to,  że jesteśmy w pewnym stopniu egoistyczni świadczyć o akceptacji samego siebie. Chyba można wiele o egoizmie powiedzieć i o zachowaniach może trochę do niego zbliżonych. A ja sama... Chyba jestem choć trochę egoistyczna . Chociaż pamiętajmy o tym podziale na skrajny i ten bardziej pozytywny egoizm. Mi bliżej do tego pozytywnego ;).

4. Opisz swoje ulubione miejsce we Wszechświecie.
Ostatnio na zajęciach miałam do wykonania podobne zadanie. Wszyscy zaczęli opisywać jakieś miasta itd., ale  ja stwierdziłam, że tak, może i mam jakieś miasto, które lubię, ale to ma być moje ulubione miejsce... Tak naprawdę ulubione. Po chwili,  wzięłam się za to, jednak trochę inaczej. Opisałam miejsce, w którym możemy napić się świeżo zmielonej kawy, gorącej czekolady, poczuć ciepło tlącego się kominka, miejsce, w którym nieprzerwanie słychać muzykę, jest wypełnione obrazami, na parapecie śpi kot, możemy usiąść w fotelu, owinięci kocem i w spokoju czytać książkę. Miejsce, w którym czulibyśmy się zrelaksowani i choć na chwilę zapomnieli o rzeczywistości. Podsumowałam moją wypowiedź, zdaniem : 'Gdzieś na świecie jest takie miejsce, jednak ja jeszcze go nie odkryłam'. Facet, który sprawdzał moje angielskie wypociny, stwierdził, że to jest naprawdę dobrze napisane i świetnie mu się czytało (w to akurat wierzę, bo nie oddał mi mojej pracy, a wszystkim oddawał, no coś w tym musi być ;D), jednak chodziło mu o coś bardziej... przyziemnego ;D.
Tak więc bardziej przyziemnie, jednak cały czas z głową trochę w chmurach... Uwielbiam oglądać niebo pełne gwiazd, a do tego księżyc :). Według mnie to jeden z najpiękniejszych widoków jaki możemy obserwować z ziemi. Jeżeli mam do tego warunki atmosferyczne i nie tylko ;), to uwielbiam godzinami siedzieć i wpatrywać się w niebo. Nawet nie wyobrażacie sobie ile zachwytu i szczęścia mi to daje :D. Jestem trochę na tym punkcie zakręcona, więc myślę, że jeżeli dotrwam w blogowaniu do lipca, sierpnia, to pewnie tutaj wspomnę o aktywności meteorów z roju Perseidów, które właśnie wtedy można obserwować, czyli po prostu setkach spadających gwiazd w jedną noc :). Naprawdę warto zarwać noc i po prostu podziwiać :). (Przypomnę Wam o tym! ;) )
Tak więc kiedyś w przyszłości, moim ulubionym miejscem we Wszechświecie będzie jakieś wielkie, puste pole, do którego dochodzi jak najmniejsza ilość sztucznego światła, gdzie z jakąś wyjątkową osobą będę mogła obserwować niebo pełne gwiazd :).

5. Chciałabyś zrobić coś dla ludzkości?
Pewnie, że bym chciała :). Tylko, że ja jedna kontra reszta świata to trochę mało ;). Wiem, że to może zabrzmi banalnie, ale czasami patrząc na te biedne, wygłodzone, schorowane dzieci z najuboższych obszarów świata, chciałoby się żeby coś się  w końcu zmieniło. Bo my często mamy wiele, nawet za wiele, jednak cały czas trudno nam to docenić i wykorzystać w dobry sposób. Potrafimy wynaleźć lekarstwo na ciężką chorobę, a nie potrafimy sprawić, żeby każdy miał dostęp do czystej wody...

6. Czy powiedziałaś kiedyś coś, przez co czułaś do siebie wstręt?
Na tyle poważnego, żeby czuć do siebie wstręt chyba nie. Ja po prostu jestem taką osobą, która jeżeli czuje jakąś kłótnię na horyzoncie i widzi, że jest ona bezsensowna, nie miesza się w to, a jeżeli już nie wytrzymuję to dołączam się ;D. Jeżeli wszystko na to pozwala to w  iście prawniczy sposób ;D.  Hm... A jeżeli mam coś konkretnego  do powiedzenia, konkretnej osobie, to robię to w taki sposób, żeby do niej dotarło, ale żebym później czegoś nie żałowała i właśnie np. nie czuła do siebie wstrętu.

7. Masz jakiś sekret, który skrupulatnie ukrywasz?
Ale przecież nie powiem tutaj o tym, prawda? A tak na poważnie...  ;). Chyba nic nie ukrywam. Chociaż może jest pewna kwestia... Jednak nie za bardzo mogłabym ją ukrywać, jeżeli ktoś ją dostrzeże możemy o tym spokojnie pogadać ;). A wiem, że niektórym może się ona nawet podobać i fascynować.

8. Co uważasz za najgorszy wynalazek XXI wieku?
Uważam, że nie ma złych wynalazków, są tylko źle wykorzystywane przez ludzkość :).

9. Czy kiedykolwiek myślałaś, że mogłabyś być kimś innym, gdyby nie coś, co się wydarzyło?
Powiem tak... Było już w moim życiu wiele wydarzeń, które mnie zmieniły . Zmieniły, dla mnie samej na tę lepszą stronę, więc jak na razie niczego nie żałuję, a doceniam i próbuję wyciągać wnioski.

10. Uważasz, że byłaś dziwnym dzieckiem?
Może w pewnym stopniu dziwnym tak, jednak z wiekiem to przybiera na sile ;D. Jako dziecko miałam wiele ciekawych pomysłów, przygód hmm ciekawych dla mnie, gorzej z rodzicami czy w ogóle otoczeniem, ale jakoś wyjątkowo dziwnym dzieckiem, to chyba jednak  nie byłam ;).
 
11. Na jaką czynność szkoda Ci najbardziej czasu?
W moim przypadku, tutaj może być tylko jedna odpowiedź ... Na GOTOWANIE! ;).


Uff... To chyba wszystko :). Z racji tego, że jestem tu hmm... nadal trochę początkująca, większość blogów, które znam była już nominowana, nie nominuję nikogo, ale jeszcze raz dziękuję za to wyróżnienie :).

 
 
UWAGA! Jeżeli ktoś nie lubi języka wroga (jak to niektórzy mówią), niech uważa na poniższą piosenkę. Jak na razie w moim przypadku jedna z niewielu w tym języku, znaleziona dawno temu, ale nadal... podobająca się ;).
 
 
 

niedziela, 4 stycznia 2015

Wspomnienie

'Jak miałam 22, może 23 lata... Hmm... Kiedy to było... Chodziłam na zabawy, tańczyłam kilka razy z pewnym Pawłem. Kilka razy rozmawialiśmy i muszę przyznać, że to był całkiem fajnie spędzony czas. Do tego był wysoki i naprawdę przystojny. Po jakimś czasie już nigdy go nie widziałam. Nikt też nie wiedział co się z nim dzieje. Nawet kiedyś się zastanawiałam gdzie teraz może mieszkać, bo to przecież był po prostu fajny kolega. I wiecie co... W sylwestra gdy już weszliśmy z tatą na salę, zaczęliśmy zajmować miejsca, rozmawialiśmy ze znajomymi, w pewnej chwili zobaczyłam jakąś znajomą twarz, siedzącą kilka stolików dalej. Nasze spojrzenia się spotkały i zaczęłam się zastanawiać skąd znam tego mężczyznę, jednak po chwili już wiedziałam, że to przecież Paweł. Widziałam, że on chyba też był w lekkim szoku. Uśmiechnęliśmy się serdecznie do siebie, później po prostu powiedzieliśmy cześć...'

Młodość to czas, w którym kolekcjonujemy chyba najwięcej ciekawych przygód, znajomości, wydarzeń,  które z upływającym czasem możemy zapominać. Jednak jak widać, te wszystkie elementy z przeszłości, mogą nas zaskoczyć w każdym momencie w życiu,  nawet dwadzieścia lat później i na nowo  przywołać trochę już zakurzone wspomnienia. Aż chciało mi się uśmiechnąć jak usłyszałam tę historię z ust mojej mamy.

Tak więc bądźmy kolekcjonerami dobrych wydarzeń z naszego życia, żebyśmy później mogli doznać niejednego miłego zaskoczenia, które wraz ze wspomnieniami wywoła uśmiech na naszej twarzy.
 
 
 

środa, 31 grudnia 2014

Jedna cyferka i to co się wydarzyło

Już niewiele czasu zostało do zmiany cyferki w dacie. Właśnie... Tylko cyferki. Dla mnie kolejny rok, który mamy zamiar przywitać za kilkanaście godzin to po prostu zmiana cyferki, nie przywiązuję do tego większej idei, nie myślę o tym jako ważnym wydarzeniu, niosącym za sobą przełom, wyznaczone cele, postanowienia. Nigdy ich nie robię, bo przecież zawsze jest dobry moment na zmiany lub na działania, które wcale nie muszą być wypisane w punktach na kartce, a później kolejno wykonywane. Takie jest moje odczucie, a przecież każdy z nas może mieć inne, równie dobre i zgodne z samym sobą. Może to po prostu dobry powód do świętowania, bo to teoretycznie jedyna taka noc w roku. Tak więc bawcie się, świętujcie, spędźcie tę noc w jak najlepszy dla Was sposób :).

A kończący się rok... Zleciał w mgnieniu oka, bo przecież pamiętam jak dziś, że jeszcze rok temu, trzydziestego pierwszego grudnia, wieczorem, trzeba było zorganizować kąpiel dla mojego psa, który z niewiadomych powodów był cały w czekoladzie. Tak... W czekoladzie i nie obyło się bez kąpieli.
Z roku na rok mam wrażenie, że te miesiące jakoś tak szybciej mijają. Może się starzeję...

A 2014... W pierwszym momencie myślę sobie, że chyba nie był dla mnie wyjątkowy, ale po chwili zastanowienia, mogę stwierdzić, że może jednak w niektórych aspektach był.

Początek roku był dość spokojny. Wypełniony sprawami związanymi z ważnymi egzaminami, odpowiednim przygotowaniem, osobistymi wyborami. Jednak egzaminy udało się zdać, więc to była już połowa sukcesu. Później było trochę zmartwień z racji problemów zdrowotnych mojego brata. Na początku wszystko wyglądało poważnie i tak było, jednak pobyt w szpitalu rozjaśnił to co było niepokojące i po tygodniu miałam już w domu tego samego Rozrabiakę co wcześniej. Jednak przez tę sytuację nie poszłam na teoretycznie ważne wydarzenie, którego wcześniej nie wyobrażałam sobie opuścić, ale jak widać te teoretycznie ważne rzeczy w naszym życiu, w moim mniemaniu pełniące funkcję dodatków, ważnych, ale jednak dodatków, nie zaważają na tym, na czym naprawdę nam zależy, bo w tamtym momencie zdrowie mojego brata było dla mnie najważniejsze. Mając u boku mamę, która szybko widzi wszystko w czarnych barwach, a często to już nawet nie widzi, bo wtedy też zalewa się łzami, trzeba podejmować męskie decyzje i działać, z nadzieją, że będzie dobrze :). Te wydarzenia uświadomiły mi po raz kolejny, obecność w moim życiu prawdziwego przyjaciela.  Kolejne miesiące to okres podejmowania pewnych decyzji, dopinania wszystkiego na ostatni guzik. Koniec roku przyniósł dużo smutku, zwątpienia i pytanie, które zawsze towarzyszy w takich sytuacjach - dlaczego?

Jednak mimo wszystko ten rok dał mi wiele dobrego, może już w takim moim bardzo osobistym świecie. Chyba stałam się pewniejsza siebie. Silniejsza psychicznie, odporniejsza. Niektóre wydarzenia się do tego przyczyniły, ale też sama sobie na to zapracowałam i jestem z tego bardzo zadowolona, przede wszystkim z siebie. Kiedyś byłam inna. Bardziej przejmująca się tym co mnie otacza i biorąca sobie zbyt wiele słów do serca, często nieważnych, co widzę z dzisiejszej perspektywy, a wtedy przysparzających wiele rozmyślań. Pozbyłam się też w pewnym stopniu czegoś co kiedyś mnie bardzo denerwowało i towarzyszyło prawie na każdym kroku, a nawet jeżeli teraz to występuje, podchodzę do tego z dystansem, uśmiechem na twarzy. Może stałam się w niektórych aspektach trochę bardziej egoistyczna, jednak mi to nie przeszkadza. Nauczyłam się rozgraniczać to co jest dla mnie dobre, co warte jest mojej uwagi, a zredukowałam myśli, które mogą źle wpływać na moją psychikę i poczucie własnej wartości. Po prostu doszłam do takiego etapu, w którym jestem zadowolona z siebie, z tego jakim jestem człowiekiem pod każdym względem (choć wiem, że jeszcze wiele jest do doszlifowania) i nie zamierzam niczego w sobie zmieniać.

Zmieniło się coś jeszcze... Kilka lat temu (hm... może trzy), trafiłam na blog, osoby związanej z moimi ówczesnymi zainteresowaniami, czytałam go i nadal czytam, komentowałam, wszystko cały czas jakoś tak bardziej anonimowo, bo nic innego mi nie przychodziło do głowy, poprzez niego zaglądałam też na inne blogi. Jednak to ten pierwszy cały czas był głównym, który doprowadzał mnie też do innych, które z czasem stawały się równie ważne, bliskie, ciekawe. Pewnego dnia (zupełnie nie wiem jakim cudem, bo te dwa blogi to raczej dwa inne światy, które wtedy się nie pokrywały), trafiłam na blog Kordiana, którego blog, zapewne większość osób tu zaglądający zna. To wydarzenie mogę również uznać za wyjątkowe w tym roku, wnoszące wiele do mojego życia. Bo to On i jego słowa, z jego Króliczej Nory dużo mnie nauczyły,  przede wszystkim cierpliwości i upatrywania w każdej sytuacji, nawet często tej krytycznej, czegoś dobrego. Zmieniły też moje podejście do świata, tego co dzieje się wokół, może w pewnym stopniu nauczyły i otworzyły oczy na to jak żyć. Przysporzyły wiele emocji, wzruszeń, radości, uśmiechu i niestety smutku. O tym wszystkim można byłoby pisać w nieskończoność. Jestem zaszczycona tym, że mogłam poznać chociaż cząstkę wyjątkowej historii, tworzonej przez tak wyjątkowego, niepowtarzalnego w dzisiejszym świecie człowieka, jakim był Kordian.
Jego blog stał się, obok tamtego, chwilowo zawieszonego tym pierwszym, który odwiedzałam, odwiedzałam też blogi innych osób, niektórych z Was, czasami tutaj u mnie komentujących. I wiecie co... Z perspektywy osoby czytającej, tak obok, anonimowo, sprawiacie wrażenie jednej wielkiej, wspierającej się blogowej rodziny, w której aż dziwnie było komentować, dorzucając tę obcą, anonimową cegiełkę i to jest naprawdę piękne. Teraz widzę, że światy tych dwóch blogów i innych im towarzyszących, które odwiedzam powoli zaczynają się przenikać.
Po latach czytania, wzięłam się za pisanie. Żeby tak jak w moim pierwszym wpisie stwierdziłam, zacząć wypuszczać te stosy myśli, kłębiących się czasami w głowie. Tak więc również to zmieniło się w 2014.

A 2015 ? Już wkrótce zobaczymy co przyniesie, miejmy nadzieję, że wiele dobrego i za dwanaście miesięcy będziemy mogli dobrze go wspominać :).


Do zobaczenia w przyszłości, kiedy będziemy starsi
I będziemy mieli mnóstwo historii do opowiadania



poniedziałek, 29 grudnia 2014

Śpisz...?

A może jeszcze nie śpisz?  Pamiętasz mnie jeszcze w ogóle? Minęło już trochę czasu, prawda?  Pamiętasz jak pierwszy raz spotkały się nasze spojrzenia, chyba na to czekałeś, a jaka była moja reakcja na to co zrobiłeś? Mimo lekkiego zdziwienia, jak zawsze uśmiech, który nie schodził mi z twarzy... A później? Jak zawsze coś zabawnego, może charakterystycznego, ale Tobie to nie przeszkadzało. Wiesz, trochę byłam zdziwiona tym co zrobiłeś. Pamiętam, byłeś wtedy uparty i chyba bardzo do czegoś dążyłeś, nawet nie chyba, a na pewno. Może się trochę denerwowałeś. I wiesz... To wszystko było dość zabawne, jak tak sobie na Ciebie patrzyłam, co Ty wtedy wyprawiałeś... I dziwi mnie to jak łatwo wpuściłam Cię do mojego świata. Właśnie. Z jednej strony wpuściłam, a z drugiej... Hmm... Chyba trochę za późno. Może teraz tego trochę żałuję. Cały czas gdybam.  Nie 'może tego teraz trochę żałuję', a cholernie żałuję. Ale cóż... Taka już moja natura. Na szczęście to powoli się zmienia. Tylko dlaczego wydarzenie, które coś zmienia w naszym życiu, już nigdy do nas nie wróci i to ono jest podstawą, którą zawsze będziemy wspominać.  Wiesz coś o tym, prawda? Ja niestety też... Podobno narazić mi się jest bardzo łatwo, a zaprzyjaźnić trudno i wejść do tego mojego świata, ale wiesz... jak już to się stanie, potrafię oddać się tej przyjaźni.  I jak tak sobie o Tobie przypominam, to się uśmiecham, mam nadzieję, że Ty też. Chociaż pamiętam tę Twoją smutną minę. Przepraszam, że się do niej przyczyniłam, ale później widziałam też Twój delikatny uśmiech i to mnie cieszy. A może jeszcze kiedyś się spotkamy?


A może to był kolejny, jakiś mały podrozdział zostawiający ślad w książce jaką jest życie, który za każdym razem powinien być wspominany z uśmiechem na twarzy.

__________

Ludzie za mało myślą o śmierci. Przechodzą przez życie, zaprzątając sobie głowę prawdziwymi głupstwami, wszystko odkładają, nie zwracając uwagi na kluczowe momenty. Nie ryzykują, gdyż uznają to za zbyt niebezpieczne. Ciągle narzekają, ale potrafią stchórzyć, gdy tylko uśmiechnie się do nich los. Chcą, żeby wszystko wokół się zmieniało, ale sami nie mają ochoty się zmienić.
Gdyby częściej myśleli o śmierci, nie odkładaliby w nieskończoność ważnego telefonu. Byliby bardziej szaleni. Nie baliby się, że kiedyś skończy się ich ziemskie życie, bo przecież nie można się bać czegoś, co i tak nastąpi.
Indianie mawiają: "Dziś czy jutro, każdy dzień jest dobry, by odejść z tego świata". A pewien czarownik powiedział: "Niech śmierć zawsze będzie z tobą. Kiedy będziesz musiał zrobić coś ważnego, ona da ci siłę i odwagę".

[Może nie myślmy o niej cały czas, bo nie na tym polega życie, ale przypominajmy sobie o śmierci przede wszystkim, gdy musimy podjąć jakąś decyzję, a coś nas hamuje, w naszej głowie jest  milion sprzecznych myśli, które tak naprawdę nie mają racji bytu, a biorą się z naszej niepewności, może jakiegoś strachu, tak więc w takich momentach pamiętajmy o tym, że przecież żyje się tylko raz.]
__________
 
Zaczynam odczuwać wobec niego wielki szacunek, szacunek wobec człowieka, który przypomniał mi najważniejszą prawdę: każdy z nas ma do wypełnienia swoją własną historię. Koniec, kropka. Nieważne, czy ktoś nas wspiera, krytykuje, ignoruje, toleruje - robimy coś, bo takie jest nasze przeznaczenie tu na ziemi i to jest właśnie źródło naszej radości.
__________


Uśmiechajcie się w te mroźne dni! :)
 
 
 
Taak! Uwielbiam łyżwy!