'Jak miałam 22, może 23 lata... Hmm... Kiedy to było... Chodziłam na zabawy, tańczyłam kilka razy z pewnym Pawłem. Kilka razy rozmawialiśmy i muszę przyznać, że to był całkiem fajnie spędzony czas. Do tego był wysoki i naprawdę przystojny. Po jakimś czasie już nigdy go nie widziałam. Nikt też nie wiedział co się z nim dzieje. Nawet kiedyś się zastanawiałam gdzie teraz może mieszkać, bo to przecież był po prostu fajny kolega. I wiecie co... W sylwestra gdy już weszliśmy z tatą na salę, zaczęliśmy zajmować miejsca, rozmawialiśmy ze znajomymi, w pewnej chwili zobaczyłam jakąś znajomą twarz, siedzącą kilka stolików dalej. Nasze spojrzenia się spotkały i zaczęłam się zastanawiać skąd znam tego mężczyznę, jednak po chwili już wiedziałam, że to przecież Paweł. Widziałam, że on chyba też był w lekkim szoku. Uśmiechnęliśmy się serdecznie do siebie, później po prostu powiedzieliśmy cześć...'
Młodość to czas, w którym kolekcjonujemy chyba najwięcej ciekawych przygód, znajomości, wydarzeń, które z upływającym czasem możemy zapominać. Jednak jak widać, te wszystkie elementy z przeszłości, mogą nas zaskoczyć w każdym momencie w życiu, nawet dwadzieścia lat później i na nowo przywołać trochę już zakurzone wspomnienia. Aż chciało mi się uśmiechnąć jak usłyszałam tę historię z ust mojej mamy.
Tak więc bądźmy kolekcjonerami dobrych wydarzeń z naszego życia, żebyśmy później mogli doznać niejednego miłego zaskoczenia, które wraz ze wspomnieniami wywoła uśmiech na naszej twarzy.
Dokładnie! Ja też nie :). Nie lubię też niejasnych sytuacji, nie do końca zamkniętych i wyjaśnionych. Dlatego ja wole postawić tę kropkę nad i, upewnić się i wiedzieć na czym stoję :).
Oh, God. Dzisiaj z kolei ty trafiasz idealnie w "mój temat" i moje rozterki obecne że tak powiem...przynajmniej, w dużej mierze. Bo właśnie, można powiedzieć, dzisiaj w nocy przez jedną wiadomość ktoś jak gdyby...wrócił do mojego życia. I można się tylko zastanowić, jak wielkie znaczenie miały uprzednie zdarzenia i jak wielkie znaczenie nadamy zdarzeniom teraz? Wszystko, każdy fragment tak naprawdę nas tworzy, my nawet nie musimy nadawać mu znaczenia...bo przyjdzie moment, kiedy być może, właśnie znaczenie odkryjemy.
Po przeczytaniu Twojego wpisu, stwierdziłam że rzeczywiście idealnie tym razem ja się wpasowałam w Twoje rozterki. Miejmy nadzieję, że wszystko dobrze się potoczy. I tak, jest wiele racji w tym co napisałaś. Często na początku to znaczenie może być niejasne, ale z czasem wszystko może się zmienić. No a caaaałą resztę tego co o tym myślę możesz przeczytać u siebie ;). Chociaż teraz wpadł mi kolejny pomysł do głowy... Ale to już może lepiej potraktujmy jako 'nieważne' ;).
Znowu rzeknę, że myślimy spójnie :D I tak, widziałam ale...stwierdziłam, że nie będę odpisywała na każdy komentarz, można mieć mi to za złe :D Hm...a ja wolę wiedzieć :D
Rozumiem ;). Ale aż 'za złe' ? ;p Hm... Nie wiem też jaka to była relacja, jaka przyjaźń i nie chcę wysuwać zbyt daleko idących wniosków ;). Alee może Ktoś Ci po prostu podsunął tę osobę... Jako dawnego przyjaciela, który powrócił, a żebyś nie czuła się zbyt samotnie z racji sytuacji, która miała ostatnio miejsce... Ale jak mówię, nie chcę wyciągać zbyt pochopnych wniosków, nie znam dobrze sytuacji... Noo i w ogóle nie mieszajmy do tego zaświatów ;D.
Chyba masz rację, warto kolekcjonować znajomości. To był błąd popełniony w gimnazjum, że skupiałam się tylko na dwóch, trzech osobach, a pozostałe pomijałam. Błąd największy w życiu. Warto mieć bliskich przyjaciół, ale znajomi też się przydają, koledzy, koleżanki - a nie tylko 2 osoby. Wspomnienia potem są niesamowite :)
Warto po prostu kolekcjonować to, co kiedyś w życiu będziemy mogli powspominać :).I wiesz... Ja też tak miałam i chyba mam do tej pory :). Przyjaciele, właśnie te 2 osoby, czy czasami nawet 1, wtedy byli dla mnie najważniejsi, do pogadania, problemów, szalonych pomysłów i oczywiście były jakieś inne znajomości, ale nie przywiązywałam do tego takiej wagi. To byli po prostu znajomi :). Ale jak na razie niczego nie żałuję :). Wszystko też zależy od człowieka, jego charakteru :). Ja na przykład bardzo powoli i może trochę nieufnie wprowadzam nowe osoby do mojego świata. U mnie na miano przyjaciela ktoś musi sobie naprawdę zasłużyć i też wolę chyba mieć jednego prawdziwego, niż setki takich, z których w potrzebie nie zobaczę żadnego :).
O tak, nigdy nie wiadomo jak będzie później. Czy znów kogoś spotkamy czy już nigdy nie. Choć mi akurat teraz na myśl przyszła sytuacja jak ktoś pali mosty, jest bardzo nie miły a potem nagle spotyka Cię znów i rolę się odwracają, to Ty masz "posłużyć pomocą". I wtedy te zakłopotanie na twarzy tej osoby.... Ja staram się neutralnie do wielu kontaktów podchodzić, nie wszystkich trzeba lubić, nie ze wszystkimi utrzymywać kontakt, ale uważam,że nie można burzyć od razu czegoś co nam się nie podoba bo nie wiadomo jak będzie kiedyś. I nie chciałabym być dla kogoś nie miła, bardzo niemiła a potem okazuje się za jakiś czas,że muszę rozmawiać z taką osobą albo jakąś współpracować :P
Szczerze.... To zakłopotanie u kogoś, z racji konieczności zwrócenia się o coś i właśnie takiej sytuacji jak napisałaś, przynosi mi satysfakcję ;D. Wtedy ta osoba zauważa, że może jednak nie zawsze warto takim być, ma jakąś nauczkę na przyszłość ;). Wiesz i ja zazwyczaj chyba też tak neutralnie podchodzę. A jeżeli ktoś mi już naprawdę nie odpowiada, to ograniczam kontakty do minimum ;). No ale niestety są też takie sytuacje, że trzeba coś dosadnie powiedzieć, ale to już wszystko zależy od naszego charakteru i podejścia do sprawy ;).
No daje satysfakcje, miałam ją nie raz, ale sama nie chciałabym się tak zachować. I zgodzę się, czasem sytuacja wymaga dosadnego "stop", "nie", bo bywają ludzie upierdliwi i też nikt nie pozwoli się obrażać.
No właśnie chyba z tego ta satysfakcja wypływa... Że my nigdy byśmy się tak nie zachowali, a ta druga osoba może nie jest jeszcze na tyle dojrzała, może ma po prostu swoje podejście do życia, które w pewnych sytuacja może dać wymierne skutki i zadać mały cios, ale niestety (dla tej osoby) tylko w samego siebie.
Ale wiesz co jest zabawne? Że taka osoba była starsza ode mnie :) I to pokazało niedojrzałość, błąd w zachowaniu... Nie wiem jak to jeszcze nazwać. I zdarzyło mi się to nie raz i pamiętam te miny pełne zakłopotania, jak zachowują się potulnei jak baranki bo boją się,że powinnam się zemścić, albo zachować się tak jak one, obrazić itp. A ja wtedy uśmiech, profesjonalne podejście i jest im jeszcze bardziej głupio.
Niestety tak też bywa. Wiek o niczym nie świadczy :). Właśnie... O to profesjonalne podejście i uśmiech tutaj chodzi :). Satysfakcja w głębi zostaje dla nas, a takim osobom niestety tylko to, że właśnie jest im zwyczajnie głupio, może są zdziwieni, że my nie podążamy ich śladem, ale to już ich problem, może potrafią wyciągnąć coś z takich sytuacji na przyszłość :).
Mam nadzieję,że wyciągnęli :) Choć raz mnie też ktoś pozytywnie zaskoczył. Bo rozstałam się z chłopakiem, taka licealna, krótka miłość, on był świrem. Ale nie wymagajmy zbytniej dojrzałosći od faceta w wieku 17 lat, bo to jeszcze pstro w głowie, a on myślał,że robi coś niezwykłego. I okazało się,że jest chłopakiem takiej świruski obecnie. Troszkę się wystraszyłam bo jakby jej naopowiadał bzdur, albo choćby wspomniał, że byliśmy razem to nie wiem co ona by zrobiła jak już i tak wystarczająco była denerwująca i zakłamana. Ale on? Normalnie potrafiliśmy pogadać, jak gdyby nigdy nic, nie było unikania albo wymyślania.
A przynajmniej powinni ;). Bo to w końcu kobiety są zazwyczaj dojrzalsze od mężczyzn, po nich czasami można spodziewać się wszystkiego ;) (chociaż po kobietach, w niektórych przypadkach też ;D). Ale widzisz... Pozytywne zaskoczenie. Coś was łączyło, mimo że krótko, ale jednak. On po prostu chciał to uszanować, potrafił zachować się dojrzale i to się ceni :).
Niby coś łączyło, ale on był dziwakiem nachalnym wtedy :P I zachowywał się makabrycznie,że nie mogłam nawet inaczej zerwać znajomości jak przez telefon i unikanie go na ulicy.... I jakoś się odczepił mimo,że potem gadał trochę głupot w szkole (dobrze, że chodziliśmy do różnych). Ale to takie wybryki szczeniackie, mimo wszystko. I jakby nie dojrzał no to mogłoby być nieciekawie :P Ale mogliśmy usiąść i pogadać. Gorzej było z jego dziewczyną, ale ta persona to już kosmiczna historia :P I nie wiem czy on jednak jest jakoś dojrzały, czy tak samo popieprzony jak ona, że z nią jest :P Radzę jej by ona nigdy nie spotkała się ponownie ze mną. Bo myślę,że też mogłaby pożałować tego i wstydzić się za to jak się zachowywała :P
Czyli jednak faceci są bardziej niedojrzali, bez wyjątków ;D. A i w wieku 17 lat... To właśnie znajomości przez telefon, smsy, a na żywo coś zupełnie innego i znów smsy. Wtedy to oni są zupełnie niedojrzali ;D. Aż czasami to bywa śmieszne. No i z tego co piszesz... To ciekawa osoba z tej jego dziewczyny ;D, a on... Chyba teraz ciężko go wyczuć. Może to dla niego jakiś kolejny wybryk, krótka historia.
Nie no, chyba długo są ze sobą, ale on przy niej zachowywał się w porządku a ona... Jakaś taka.... Wariatka, idiotka? Nie wiem jak ją określić. Jakby nie patrzeć to jest bardzo duże podobieństwo, że pewnego dnia się spotkamy zawodowo i ja będę bardziej kompetentna a ona będzie żałować. I nie piszę by się jakoś wywyższyć, tylko z czystej zasady życia.
Może chciała się popisać, pokazać, że jest 'fajna', jak to często bywa... I pewnie masz rację. A niektórzy właśnie mają dziwne zasady, które później na dobre im nie wychodzą.
Raczej chciała pokazać,że jest lepsza :P mimo, że pracowała miesiąc dłużej tlyko ode mnie... A podobno dużo lepiej sobie radziłam ale nie wiem czy to prawda bo szefowa też była jej pokroju :P I na dobre i tak mi wyszło bo zwolniłam się przez nią i szefową . Obie obrabiały mi dupę i na mnie najeżdżały ostatecznie. Ją znosiłam i olewałam ale jak doszła szefowa to już nie. I co zabawne, miesiąc po moim odejściu zamknięto "salę zabaw" :P Napisałam dziewczynie,że dziękuje za wszystkie kłamstwa jakie powiedziała szefowej na mój temat i że nie lubię ludzi, którzy obrabiają dupę innym. A ona do mnie,że sama winna jestem, ona nie kłamała a mi się pracować nie chciało i nie chciałam się "spełniać" w pracy... Praca była szczerze beznadziejna. Jedynie dzieciaki były fajne. Ciekawe jak teraz się spełni ta laska :P ale z racji,że studiuje pedagogikę na marnej, miasteczkowej uczelni naszej to pewnie się spotkamy. Bo ja studiuję specjalną na wysoko renomowanej uczelni :P I praktyki miałam i już tutaj w mieście wyrabiam sobie jakąś renomę. I pracując na razie tu w edukacji, na pewno ją spotkam bo ona będzie robić praktyki. Więc domyślam się jak będzie żałować :P Że narobiła takiej siary i w ogóle.
Więc ona będzie żałować w przyszłości, a Twoja satysfakcja będzie nieunikniona. I bardzo dobrze, że nie ciągnęłaś tej pracy, jeżeli one wyprawiały takie rzeczy, a jak widać wszystko jakoś trzymało się dzięki Tobie, a one tego nie doceniały.
Myślę,że tam nic się nie trzymało :P Pracowałam tam tylko miesiąc a na drugi chciała zmienić mi umowę,że jak nie będzie klientów to nie płaci mi za godzinę a jak są to w zależności od ich ilośći... A dobrze wiedziała,że zamyka w grudniu (a ja odeszłam z początkiem listopada). Więc dziwne by o 10 rano w roku szkolnym były dzieci w sali zabaw.... Czasem maluszek z rodzicami przyszedł ale reszta była w szkole/przedszkolu. I co miałam za free tam siedzieć? :P I tak urwała mi połowę pensji. Więc podejrzewam,że jak po mnie dziewczynę zatrudniłą to jej kasy nie wypłaciła, tak jak jednej co już pracowała w listopadzie nie dała umowy.. Bo po co jak mogą jej na koniec pracować za darmo ?
Chyba myślała, że będzie mogła Tobą manipulować, na szczęście chyba nie jesteś jedną z tych osób, które łatwo na wszystko się zgadzają. Wiesz... Ostatnio też miałam dziwny przypadek, osoba wykształcona, wykładająca na uczelni, na początku normalna, z którą dało się dogadać, jak przyszło do załatwiania poważniejszych spraw, to zaczęła wymyślać niestworzone historie i nie chodzi to o jakieś sprawy studenckie, na uczelni. Także naprawdę są różni ludzie i czasami potrafią się tak zachowywać, że mi np. by to w ogóle do głowy nie przyszło.
Chyba tak.... A wiesz, nawet wykształcenie nie świadczy czasem o inteligencji :) I mam wrażenie,że ludzie jakoś "prześlizgnęli się"przez studia :P Bo też się spotkałam z taką osobą raz... Niby czego to nie skończyła a nie potrafi się zachować w stosunku do innych.
Masz rację i zdawałam sobie z tego sprawę od zawsze. Wykształcenie to jeden z czynników, jednak ja nie wyobrażałam sobie, że można być takim niekulturalnym, brnącym w kłamstwa, już sama nie wiem jak to określić... Wychowanie, to jak sami kształtujemy siebie, ale też wiele innych czynników pobocznych, ma wpływ na to jakimi ludźmi jesteśmy.
Oczywiście, niby sami siebie kształtujemy ale wpływ otoczenia jest duży. A też z wieśniaka nigdy nie zrobisz dżentelmena, choćby nie wiem co skończył :P I widać takie różnice, może nie zawsze z początku ale wcześniej czy później to wyjdzie.
Hm... Ile ludzi, tyle opinii :). Ja sądzę, że to my mamy największy wpływ, a otoczenie wcale nie musi mieć aż tak dużego jak nam się wydaje :). Wszystko zależy od charakteru, asertywności itd. Na to wszystko składa się wiele cech. Wydaje mi się, że im ktoś ma silniejszy charakter, tym może być mniej podatny na otoczenie. A wykształcenie... Na pewno nie buduje tego, jakim ktoś jest człowiekiem, podobnie pochodzenie itd. .
Chodzilo mi o wiesniactwo mentalne nie to, ze ktos pochodzi ze wsi. Bo jesli ktos jest bez kultury to studia go nie zmienia. A nam sie wydaje, ze otoczenie nie ma wplywu... A ma. I to duzy. Jak jest czlowiek dzieckiem to to go ksztaltuje. Szkola i rodzina. Sama tego nie dostrzegalam jako tako ale teraz na tych studiach to widze. Lekkie uposledzenie bierze sie glownie z wplywow otoczenia. Jak jestesmy dorosli jest inaczej. Mamy cos do powiedzenia ale fundamenty juz jakies zostaly postawione, gdzie nie mielismy duzych wplywow.
Czasami po prostu są takie chwile zagłębienia, że ten smutek znów ogarnia... Ale już jest dobrze, przecież nikt by nie chciał, żebyśmy się smucili :). I dziękuję ;*
Miałam coś podobnego na studniówce mojego chłopaka. Spotkałam tam swojego byłego, z którego leczyłam się chyba z dwa lata. Często jednak myślałam o nim - co robi, gdzie jest, z kim jest. A najlepsze, że tego wieczora - przed wyjściem z domu, czułam, że go spotkam. :) Wszystko też zakończyło się serdecznym uśmiechem. Fajnie tak kogoś spotkać po latach. Dlatego teraz tak bardzo lubię poznawać ludzi. :)
Jednak kobieca intuicja rzadko nas myli :). Dobrze gdy właśnie takie spotkania po latach kończą się miłym akcentem, nawet jeśli kiedyś, w Twoim przypadku, coś Was łączyło, a teraz jest już inaczej :).
Mimo, że niektóre znajomości przemijają, to tak naprawdę są żywe gdzieś tam w środku nas i czasem przypadkowe spotkania potrafią przywołać falę miłych wspomnień. :) Też jestem zdania, że dobre wydarzenia należy kolekcjonować i starać się robić wszystko, co w naszej mocy, aby było ich jak najwięcej. :) W końcu one jakby nie patrzeć, tworzą w pewnym sensie nas samych. :)
Niestety przemijają, ale na szczęście czasami dochodzi do takich przypadkowych, ponownych spotkań po latach, wtedy uśmiech nie potrafi zejść z twarzy :). Oj potrafią wywołać falę miłych wspomnień :). Często nawet piosenka, zdjęcie przypomina jakiś okres z naszego życia i to też wzbudza wiele pozytywnych emocji, dlatego warto to wszystko gdzieś tam w naszej pamięci kolekcjonować :).
Jak widać, życie potrafi zaskoczyć nas takimi niespodziankami ;) To chyba prawda, że w młodości kolekcjonujemy najwięcej przygód, które potem najmilej się wspomina. Ludzie często mają sentyment do swoich lat młodości. Lubię tę piosenkę ;)
Często gdy najmniej się tego spodziewamy ;). Mimo różnych doświadczeń, chyba każdy posiada jakieś pozytywne akcenty z młodości, które sprawiają, że właśnie dla wielu, później już starszych ludzi, jest to czas wspominany z sentymentem :). Cieszę się :). Piosenkę znam od kilku lat, ale chyba nigdy się nie znudzi i zawsze będzie się tak samo podobać ;).
Nie lubię takiego znikania bez pożegnania, a Ty?
OdpowiedzUsuńDokładnie! Ja też nie :). Nie lubię też niejasnych sytuacji, nie do końca zamkniętych i wyjaśnionych. Dlatego ja wole postawić tę kropkę nad i, upewnić się i wiedzieć na czym stoję :).
UsuńWitaj w klubie :) . Jestem tego samego zdania co Ty . Lepiej mieć wyjaśnione sprawy.
UsuńWiesz, chyba nawet czasami wolę się rozczarować, niż ciągle gdybać, być niepewnym i tkwić w jakimś takim zawieszeniu :).
UsuńCzasem lepiej wyjaśnić sprawę do końća niż żyć w niepewności..
UsuńDokładnie.
Usuń:)
UsuńOh, God. Dzisiaj z kolei ty trafiasz idealnie w "mój temat" i moje rozterki obecne że tak powiem...przynajmniej, w dużej mierze. Bo właśnie, można powiedzieć, dzisiaj w nocy przez jedną wiadomość ktoś jak gdyby...wrócił do mojego życia. I można się tylko zastanowić, jak wielkie znaczenie miały uprzednie zdarzenia i jak wielkie znaczenie nadamy zdarzeniom teraz?
OdpowiedzUsuńWszystko, każdy fragment tak naprawdę nas tworzy, my nawet nie musimy nadawać mu znaczenia...bo przyjdzie moment, kiedy być może, właśnie znaczenie odkryjemy.
Po przeczytaniu Twojego wpisu, stwierdziłam że rzeczywiście idealnie tym razem ja się wpasowałam w Twoje rozterki. Miejmy nadzieję, że wszystko dobrze się potoczy.
UsuńI tak, jest wiele racji w tym co napisałaś. Często na początku to znaczenie może być niejasne, ale z czasem wszystko może się zmienić.
No a caaaałą resztę tego co o tym myślę możesz przeczytać u siebie ;).
Chociaż teraz wpadł mi kolejny pomysł do głowy... Ale to już może lepiej potraktujmy jako 'nieważne' ;).
Znowu rzeknę, że myślimy spójnie :D
UsuńI tak, widziałam ale...stwierdziłam, że nie będę odpisywała na każdy komentarz, można mieć mi to za złe :D
Hm...a ja wolę wiedzieć :D
Rozumiem ;). Ale aż 'za złe' ? ;p
UsuńHm... Nie wiem też jaka to była relacja, jaka przyjaźń i nie chcę wysuwać zbyt daleko idących wniosków ;). Alee może Ktoś Ci po prostu podsunął tę osobę... Jako dawnego przyjaciela, który powrócił, a żebyś nie czuła się zbyt samotnie z racji sytuacji, która miała ostatnio miejsce... Ale jak mówię, nie chcę wyciągać zbyt pochopnych wniosków, nie znam dobrze sytuacji... Noo i w ogóle nie mieszajmy do tego zaświatów ;D.
Chyba masz rację, warto kolekcjonować znajomości. To był błąd popełniony w gimnazjum, że skupiałam się tylko na dwóch, trzech osobach, a pozostałe pomijałam. Błąd największy w życiu. Warto mieć bliskich przyjaciół, ale znajomi też się przydają, koledzy, koleżanki - a nie tylko 2 osoby. Wspomnienia potem są niesamowite :)
OdpowiedzUsuńWarto po prostu kolekcjonować to, co kiedyś w życiu będziemy mogli powspominać :).I wiesz... Ja też tak miałam i chyba mam do tej pory :). Przyjaciele, właśnie te 2 osoby, czy czasami nawet 1, wtedy byli dla mnie najważniejsi, do pogadania, problemów, szalonych pomysłów i oczywiście były jakieś inne znajomości, ale nie przywiązywałam do tego takiej wagi. To byli po prostu znajomi :). Ale jak na razie niczego nie żałuję :). Wszystko też zależy od człowieka, jego charakteru :). Ja na przykład bardzo powoli i może trochę nieufnie wprowadzam nowe osoby do mojego świata. U mnie na miano przyjaciela ktoś musi sobie naprawdę zasłużyć i też wolę chyba mieć jednego prawdziwego, niż setki takich, z których w potrzebie nie zobaczę żadnego :).
UsuńO tak, nigdy nie wiadomo jak będzie później. Czy znów kogoś spotkamy czy już nigdy nie. Choć mi akurat teraz na myśl przyszła sytuacja jak ktoś pali mosty, jest bardzo nie miły a potem nagle spotyka Cię znów i rolę się odwracają, to Ty masz "posłużyć pomocą". I wtedy te zakłopotanie na twarzy tej osoby.... Ja staram się neutralnie do wielu kontaktów podchodzić, nie wszystkich trzeba lubić, nie ze wszystkimi utrzymywać kontakt, ale uważam,że nie można burzyć od razu czegoś co nam się nie podoba bo nie wiadomo jak będzie kiedyś. I nie chciałabym być dla kogoś nie miła, bardzo niemiła a potem okazuje się za jakiś czas,że muszę rozmawiać z taką osobą albo jakąś współpracować :P
OdpowiedzUsuńSzczerze.... To zakłopotanie u kogoś, z racji konieczności zwrócenia się o coś i właśnie takiej sytuacji jak napisałaś, przynosi mi satysfakcję ;D. Wtedy ta osoba zauważa, że może jednak nie zawsze warto takim być, ma jakąś nauczkę na przyszłość ;).
UsuńWiesz i ja zazwyczaj chyba też tak neutralnie podchodzę. A jeżeli ktoś mi już naprawdę nie odpowiada, to ograniczam kontakty do minimum ;). No ale niestety są też takie sytuacje, że trzeba coś dosadnie powiedzieć, ale to już wszystko zależy od naszego charakteru i podejścia do sprawy ;).
No daje satysfakcje, miałam ją nie raz, ale sama nie chciałabym się tak zachować. I zgodzę się, czasem sytuacja wymaga dosadnego "stop", "nie", bo bywają ludzie upierdliwi i też nikt nie pozwoli się obrażać.
UsuńNo właśnie chyba z tego ta satysfakcja wypływa... Że my nigdy byśmy się tak nie zachowali, a ta druga osoba może nie jest jeszcze na tyle dojrzała, może ma po prostu swoje podejście do życia, które w pewnych sytuacja może dać wymierne skutki i zadać mały cios, ale niestety (dla tej osoby) tylko w samego siebie.
UsuńAle wiesz co jest zabawne? Że taka osoba była starsza ode mnie :) I to pokazało niedojrzałość, błąd w zachowaniu... Nie wiem jak to jeszcze nazwać. I zdarzyło mi się to nie raz i pamiętam te miny pełne zakłopotania, jak zachowują się potulnei jak baranki bo boją się,że powinnam się zemścić, albo zachować się tak jak one, obrazić itp. A ja wtedy uśmiech, profesjonalne podejście i jest im jeszcze bardziej głupio.
UsuńNiestety tak też bywa. Wiek o niczym nie świadczy :).
UsuńWłaśnie... O to profesjonalne podejście i uśmiech tutaj chodzi :). Satysfakcja w głębi zostaje dla nas, a takim osobom niestety tylko to, że właśnie jest im zwyczajnie głupio, może są zdziwieni, że my nie podążamy ich śladem, ale to już ich problem, może potrafią wyciągnąć coś z takich sytuacji na przyszłość :).
Mam nadzieję,że wyciągnęli :) Choć raz mnie też ktoś pozytywnie zaskoczył.
UsuńBo rozstałam się z chłopakiem, taka licealna, krótka miłość, on był świrem. Ale nie wymagajmy zbytniej dojrzałosći od faceta w wieku 17 lat, bo to jeszcze pstro w głowie, a on myślał,że robi coś niezwykłego. I okazało się,że jest chłopakiem takiej świruski obecnie. Troszkę się wystraszyłam bo jakby jej naopowiadał bzdur, albo choćby wspomniał, że byliśmy razem to nie wiem co ona by zrobiła jak już i tak wystarczająco była denerwująca i zakłamana. Ale on? Normalnie potrafiliśmy pogadać, jak gdyby nigdy nic, nie było unikania albo wymyślania.
A przynajmniej powinni ;). Bo to w końcu kobiety są zazwyczaj dojrzalsze od mężczyzn, po nich czasami można spodziewać się wszystkiego ;) (chociaż po kobietach, w niektórych przypadkach też ;D). Ale widzisz... Pozytywne zaskoczenie. Coś was łączyło, mimo że krótko, ale jednak. On po prostu chciał to uszanować, potrafił zachować się dojrzale i to się ceni :).
UsuńNiby coś łączyło, ale on był dziwakiem nachalnym wtedy :P I zachowywał się makabrycznie,że nie mogłam nawet inaczej zerwać znajomości jak przez telefon i unikanie go na ulicy.... I jakoś się odczepił mimo,że potem gadał trochę głupot w szkole (dobrze, że chodziliśmy do różnych). Ale to takie wybryki szczeniackie, mimo wszystko. I jakby nie dojrzał no to mogłoby być nieciekawie :P Ale mogliśmy usiąść i pogadać. Gorzej było z jego dziewczyną, ale ta persona to już kosmiczna historia :P I nie wiem czy on jednak jest jakoś dojrzały, czy tak samo popieprzony jak ona, że z nią jest :P Radzę jej by ona nigdy nie spotkała się ponownie ze mną. Bo myślę,że też mogłaby pożałować tego i wstydzić się za to jak się zachowywała :P
UsuńCzyli jednak faceci są bardziej niedojrzali, bez wyjątków ;D. A i w wieku 17 lat... To właśnie znajomości przez telefon, smsy, a na żywo coś zupełnie innego i znów smsy. Wtedy to oni są zupełnie niedojrzali ;D. Aż czasami to bywa śmieszne. No i z tego co piszesz... To ciekawa osoba z tej jego dziewczyny ;D, a on... Chyba teraz ciężko go wyczuć. Może to dla niego jakiś kolejny wybryk, krótka historia.
UsuńNie no, chyba długo są ze sobą, ale on przy niej zachowywał się w porządku a ona... Jakaś taka.... Wariatka, idiotka? Nie wiem jak ją określić. Jakby nie patrzeć to jest bardzo duże podobieństwo, że pewnego dnia się spotkamy zawodowo i ja będę bardziej kompetentna a ona będzie żałować. I nie piszę by się jakoś wywyższyć, tylko z czystej zasady życia.
UsuńMoże chciała się popisać, pokazać, że jest 'fajna', jak to często bywa...
UsuńI pewnie masz rację. A niektórzy właśnie mają dziwne zasady, które później na dobre im nie wychodzą.
Raczej chciała pokazać,że jest lepsza :P mimo, że pracowała miesiąc dłużej tlyko ode mnie... A podobno dużo lepiej sobie radziłam ale nie wiem czy to prawda bo szefowa też była jej pokroju :P I na dobre i tak mi wyszło bo zwolniłam się przez nią i szefową . Obie obrabiały mi dupę i na mnie najeżdżały ostatecznie. Ją znosiłam i olewałam ale jak doszła szefowa to już nie. I co zabawne, miesiąc po moim odejściu zamknięto "salę zabaw" :P Napisałam dziewczynie,że dziękuje za wszystkie kłamstwa jakie powiedziała szefowej na mój temat i że nie lubię ludzi, którzy obrabiają dupę innym. A ona do mnie,że sama winna jestem, ona nie kłamała a mi się pracować nie chciało i nie chciałam się "spełniać" w pracy... Praca była szczerze beznadziejna. Jedynie dzieciaki były fajne. Ciekawe jak teraz się spełni ta laska :P ale z racji,że studiuje pedagogikę na marnej, miasteczkowej uczelni naszej to pewnie się spotkamy. Bo ja studiuję specjalną na wysoko renomowanej uczelni :P I praktyki miałam i już tutaj w mieście wyrabiam sobie jakąś renomę. I pracując na razie tu w edukacji, na pewno ją spotkam bo ona będzie robić praktyki. Więc domyślam się jak będzie żałować :P Że narobiła takiej siary i w ogóle.
UsuńWięc ona będzie żałować w przyszłości, a Twoja satysfakcja będzie nieunikniona. I bardzo dobrze, że nie ciągnęłaś tej pracy, jeżeli one wyprawiały takie rzeczy, a jak widać wszystko jakoś trzymało się dzięki Tobie, a one tego nie doceniały.
UsuńMyślę,że tam nic się nie trzymało :P Pracowałam tam tylko miesiąc a na drugi chciała zmienić mi umowę,że jak nie będzie klientów to nie płaci mi za godzinę a jak są to w zależności od ich ilośći... A dobrze wiedziała,że zamyka w grudniu (a ja odeszłam z początkiem listopada). Więc dziwne by o 10 rano w roku szkolnym były dzieci w sali zabaw.... Czasem maluszek z rodzicami przyszedł ale reszta była w szkole/przedszkolu. I co miałam za free tam siedzieć? :P I tak urwała mi połowę pensji. Więc podejrzewam,że jak po mnie dziewczynę zatrudniłą to jej kasy nie wypłaciła, tak jak jednej co już pracowała w listopadzie nie dała umowy.. Bo po co jak mogą jej na koniec pracować za darmo ?
UsuńChyba myślała, że będzie mogła Tobą manipulować, na szczęście chyba nie jesteś jedną z tych osób, które łatwo na wszystko się zgadzają.
UsuńWiesz... Ostatnio też miałam dziwny przypadek, osoba wykształcona, wykładająca na uczelni, na początku normalna, z którą dało się dogadać, jak przyszło do załatwiania poważniejszych spraw, to zaczęła wymyślać niestworzone historie i nie chodzi to o jakieś sprawy studenckie, na uczelni. Także naprawdę są różni ludzie i czasami potrafią się tak zachowywać, że mi np. by to w ogóle do głowy nie przyszło.
Chyba tak....
UsuńA wiesz, nawet wykształcenie nie świadczy czasem o inteligencji :) I mam wrażenie,że ludzie jakoś "prześlizgnęli się"przez studia :P Bo też się spotkałam z taką osobą raz... Niby czego to nie skończyła a nie potrafi się zachować w stosunku do innych.
Masz rację i zdawałam sobie z tego sprawę od zawsze. Wykształcenie to jeden z czynników, jednak ja nie wyobrażałam sobie, że można być takim niekulturalnym, brnącym w kłamstwa, już sama nie wiem jak to określić...
UsuńWychowanie, to jak sami kształtujemy siebie, ale też wiele innych czynników pobocznych, ma wpływ na to jakimi ludźmi jesteśmy.
Oczywiście, niby sami siebie kształtujemy ale wpływ otoczenia jest duży. A też z wieśniaka nigdy nie zrobisz dżentelmena, choćby nie wiem co skończył :P I widać takie różnice, może nie zawsze z początku ale wcześniej czy później to wyjdzie.
UsuńHm... Ile ludzi, tyle opinii :). Ja sądzę, że to my mamy największy wpływ, a otoczenie wcale nie musi mieć aż tak dużego jak nam się wydaje :). Wszystko zależy od charakteru, asertywności itd. Na to wszystko składa się wiele cech. Wydaje mi się, że im ktoś ma silniejszy charakter, tym może być mniej podatny na otoczenie. A wykształcenie... Na pewno nie buduje tego, jakim ktoś jest człowiekiem, podobnie pochodzenie itd. .
UsuńChodzilo mi o wiesniactwo mentalne nie to, ze ktos pochodzi ze wsi. Bo jesli ktos jest bez kultury to studia go nie zmienia. A nam sie wydaje, ze otoczenie nie ma wplywu... A ma. I to duzy. Jak jest czlowiek dzieckiem to to go ksztaltuje. Szkola i rodzina. Sama tego nie dostrzegalam jako tako ale teraz na tych studiach to widze. Lekkie uposledzenie bierze sie glownie z wplywow otoczenia. Jak jestesmy dorosli jest inaczej. Mamy cos do powiedzenia ale fundamenty juz jakies zostaly postawione, gdzie nie mielismy duzych wplywow.
UsuńNo tak... To w jaki sposób zostaliśmy wychowani jest tą najważniejszą podstawą, co później w pewnej mierze ma na wszystko wpływ ;).
UsuńWychodzę z założenia, że nawet te znajomości, które po jakimś czasie się rozpadają, coś w nas zmieniają, wywierają na nas jakiś wpływ... chyba :)
OdpowiedzUsuńHm... Chyba na pewno ;). Coś tam zawsze w naszej pamięci zostanie, jakieś miłe wydarzenie, które kiedyś może powrócić :).
UsuńAle te złe wydarzenia też, tylko one będą nauką jak nie postępować kiedyś indziej :)
UsuńDokładnie... Też tak myślę.
UsuńI jednak smutno dziś trochę, mimo wszystko... .
Rozumiem :( Trzymaj się :*
UsuńCzasami po prostu są takie chwile zagłębienia, że ten smutek znów ogarnia...
UsuńAle już jest dobrze, przecież nikt by nie chciał, żebyśmy się smucili :).
I dziękuję ;*
Takie ponowne spotkania po latach muszą być niezwykle miłe :)
OdpowiedzUsuńDokładnie :). A tym bardziej niespodziewane. Zazwyczaj to po prostu miłe zaskoczenie :).
UsuńMiałam coś podobnego na studniówce mojego chłopaka. Spotkałam tam swojego byłego, z którego leczyłam się chyba z dwa lata. Często jednak myślałam o nim - co robi, gdzie jest, z kim jest. A najlepsze, że tego wieczora - przed wyjściem z domu, czułam, że go spotkam. :) Wszystko też zakończyło się serdecznym uśmiechem.
OdpowiedzUsuńFajnie tak kogoś spotkać po latach. Dlatego teraz tak bardzo lubię poznawać ludzi. :)
Jednak kobieca intuicja rzadko nas myli :). Dobrze gdy właśnie takie spotkania po latach kończą się miłym akcentem, nawet jeśli kiedyś, w Twoim przypadku, coś Was łączyło, a teraz jest już inaczej :).
UsuńJaki ten świat mały :) NIgdy nie wiemy, kiedy życie nas pozytywnie zaskoczy :)
OdpowiedzUsuńDokładnie, nawet czasami sobie nie zdajemy sprawy z tego jak mały :).
UsuńA wręcz możemy być zaskoczenie w najmniej oczekiwanym momencie :).
Ostatnio odpowiadałam na pytania LBA. Jako przywilej - nominowałam Ciebie. Zapraszam do mnie na bloga po więcej informacji ;)
OdpowiedzUsuńJestem trochę zaskoczona, ale oczywiście bardzo pozytywnie i za chwilkę sprawdzę szczegóły :).
UsuńMimo, że niektóre znajomości przemijają, to tak naprawdę są żywe gdzieś tam w środku nas i czasem przypadkowe spotkania potrafią przywołać falę miłych wspomnień. :) Też jestem zdania, że dobre wydarzenia należy kolekcjonować i starać się robić wszystko, co w naszej mocy, aby było ich jak najwięcej. :) W końcu one jakby nie patrzeć, tworzą w pewnym sensie nas samych. :)
OdpowiedzUsuńNiestety przemijają, ale na szczęście czasami dochodzi do takich przypadkowych, ponownych spotkań po latach, wtedy uśmiech nie potrafi zejść z twarzy :). Oj potrafią wywołać falę miłych wspomnień :). Często nawet piosenka, zdjęcie przypomina jakiś okres z naszego życia i to też wzbudza wiele pozytywnych emocji, dlatego warto to wszystko gdzieś tam w naszej pamięci kolekcjonować :).
UsuńJak widać, życie potrafi zaskoczyć nas takimi niespodziankami ;)
OdpowiedzUsuńTo chyba prawda, że w młodości kolekcjonujemy najwięcej przygód, które potem najmilej się wspomina. Ludzie często mają sentyment do swoich lat młodości.
Lubię tę piosenkę ;)
Często gdy najmniej się tego spodziewamy ;).
UsuńMimo różnych doświadczeń, chyba każdy posiada jakieś pozytywne akcenty z młodości, które sprawiają, że właśnie dla wielu, później już starszych ludzi, jest to czas wspominany z sentymentem :).
Cieszę się :). Piosenkę znam od kilku lat, ale chyba nigdy się nie znudzi i zawsze będzie się tak samo podobać ;).
Moja też do dnia dzisiejszego, z ogromnymi emocjami opowiada...
OdpowiedzUsuńW mysl zasady, o której piszesz, kolekcjonuje, ahh
Ale to chyba dobrze, prawda ? :)
UsuńPrzynajmniej jest co wspominać ;).