Tak to jest, gdy wiele spraw się nawarstwia. Atakują z każdej strony, a Ty tylko myślisz jak pierwszy raz od tego wszystkiego uciec, wyjechać gdzieś daleko i robić wszystko to na co nie masz przyzwolenia, czyjego? Własnego. Bo życie nie polega na męczeniu się, tkwieniu w niewygodnych sytuacjach, a co byłoby gdyby tak zerwać to wszystko na chwilę? Rzucić to wszystko, wyjechać i wylądować nocą na zimnej plaży z szumiącym morzem za plecami i niebem pełnym gwiazd. Takie pomysły zradzają się w niejednej głowie. Ale kto jest na tyle odważny, żeby je zrealizować? Niewiele osób. Bo przecież... Terminy, studia, spotkania, praca, ludzie, którzy czegoś od nas wymagają. A skąd wiesz co stanie się jutro? Może oddział ratunkowy i walka o własne życie? Hm. Sprawdź czy nie ma tego w Twoim kalendarzu. Ale chwileczkę. Wypadku tramwaju, potrącenia na pasach czy innego zdarzenia nie zaplanujesz i nie wpiszesz do swojego terminarza, pomiędzy naglące terminy, kolokwia, a codzienne małe zmartwienia. Więc dlaczego nie zaryzykować? A odkładać takie szaleństwa na później, a może później nie będzie czasu. Może to później nie istnieje. Może istnieje, ale jest czy będzie zupełnie inne niż nam się wydaje.
'(...) Mam szacunek do swojego czasu i wewnętrznego głosu, który mnie prowadzi, podpowiada, co robić i jak. - Co to jest za głos? - Każdy ma taki głos, ale nie każdy go słyszy, a raczej - słucha. Niekiedy podpowiada nam on coś, co nas przeraża, wymaga odwagi. Wtedy trzeba zacisnąć pięści i to zrobić. Ale większość ludzi chętniej słucha wytrwałego podszeptu wewnętrznych barier. Unika podejmowania zadań, które podnoszą poprzeczkę. „Zrobię to jutro”. „Nie teraz”. „Poczekam”. Ja nie słucham tych podszeptów. Do tego dochodzi jeszcze dyscyplina. To nie zawsze bywa wygodne. Trzeba umieć odchodzić, ucinać niedobre relacje, mówić „nie”.'
Wiesz... Ja już chyba jestem gotowa na to morze, kilka godzin w pociągu, a później szaleństwo. Szkoda, że Ty tak łatwo się... poddałeś?
Hm...trochę racji masz. Nigdy nie wiadomo co się może stanąć, czy się nie wydarzy coś - zarówno pozytywnego czy negatywnego - niezaplanowanego. To wydarzenie może zaburzyć nam plan dnia, dlatego powinniśmy czasem pozwolić się ponieść szaleństwu.
OdpowiedzUsuńCzasami to potrzebne, żeby odpocząć od pewnych spraw, a później znów móc spojrzeć na nie, wtedy z może już trochę innej perspektywy ;).
UsuńA Ty chyba znów zmieniłaś swoją miejscówkę! ;) Teraz już pewnie ochłonęłaś po maturach i wypoczywasz :).
Taaak, odezwij się do mnie, Kochana. Wyślę wtedy zaproszenie do siebie.
UsuńBuziaki ! :*
Ok ;).
UsuńDziękuję za odezwanie się.
UsuńCała przyjemność po mojej stronie ;). I dziękuję za życzenia powodzenia odnośnie sesji - na pewno się przyda ;).
Usuńmądry post... a nawarstwiani rzeczy może doprowadzić do braku życia. jednak nie zawsze trzeba rzucać wszystko. czasem wystarczy skupić się na sobie. czasem wyjazd nie pomoże. a czasem nie trzeba wyjeżdżać. a czasem wcale się nie chce wyjazdu.
OdpowiedzUsuńbardzo mądre, że nie wpiszemy do kalendarza wszystkich zdarzeń i nie zaplanujemy wszystkiego...
Dziękuję za miłe słowa :). Wiesz, wydaje mi się, że może nie od razu do braku życia, ale na pewno do braku jakiegoś komfortu, jaki powinien nam w życiu towarzyszyć. A taki wyjazd, krótki, nawet dwudniowy, może dać trochę inne spojrzenie i odetchnięcie, też od tego co jest związane aż za bardzo z nami, dać przez chwilę oderwanie od tego całego zgiełku, który jest tylko dodatkiem w życiu, a właśnie nowe, świeższe spojrzenie na te nasze bardzo osobiste sprawy, które często też mogą być trochę skomplikowane i stwarzające bardzo osobisty zamęt w głowie :).
UsuńTo jest właśnie pewne rozerwanie człowieka- z jednej strony obowiązki, plany-z drugiej pragnienia i pewna spontaniczność. I nie ma tu chyba nawet za bardzo nieraz złotego środka, a przynajmniej- nie ma uniwersalnego dla każdego z ludzi. Czasem po prostu jednak warto żyć tak, żeby się nie żałowało- a każdy z nas ma w środku drogowskaz, który mówi, co robić. Tym razem plan czy szaleństwo? Chwytanie chwili czy przyszłość? Kompasem jest nasze serce ale...wielu nie umie go słuchać niestety.
OdpowiedzUsuńNie przewidzimy wszystkiego. I jak mówił ktoś mi bliski...życie to ocean. Czasem jest spokojny, czasem zdarzają się na nim burze. Ale rzecz to we wszystkim nauczyć się pływać. Tyle chyba starcza nieraz, co?:)
Właśnie tego drogowskazu, wewnętrznego głosu, o którym tak ładnie powiedział pewien fotograf, którego tam na górze przytoczyłam, powinniśmy się najczęściej słuchać, no ale właśnie on też bywa ograniczany. Z jednej strony ten głos, a z drugiej też rozsądek. Trzeba to wszystko jakoś wypośrodkować i próbować wybierać najlepsze rozwiązania.
UsuńI pięknie mówił. Życie to ocean, który chyba potrafi bardzo dobrze nauczyć pływać... Z tymi swoimi przygodami i zawahaniami, póki się nie poddamy, będziemy tę zdolność pływania cały czas doskonalić, ale przecież nigdy nie dojdziemy do perfekcji, ani nieomylności :).
Odwieczny konflikt, co? Chociaż ja kiedyś usłyszałam, że konflikt jest złudny, tak naprawdę rozsądek i serce najczęściej chcą tego samego, tylko my nie umiemy za dobrze siebie słuchać. I może coś w tym właśnie jest?
UsuńDokładnie. Czasem aż do wody trzeba się rzucić na główkę, co?
Bo tak jak ja kiedyś napisałam, może niezbyt odkrywczo, ale jednak 'człowiek to istota skomplikowana' i im bardziej wgłębiamy się w to wszystko, tym bardziej uświadamiamy sobie jak bardzo skomplikowana. Pozostaje tylko próbować nie pogubić się w tym małym, życiowym labiryncie.
UsuńTrzeba, trzeba i chyba właśnie takie momenty uczą najwięcej i to z nich można najwięcej wyciągnąć na przyszłość.
Sesja zbliża się wielkimi krokami. Terminarze gonią. Praca za pracą, kolokwium za kolokwium - łatwo stracić głowę. Polecam jednak być mną, czytać, pić, bawić się i robić wszystko, tylko nie nauka. Nie lubię tego narzuconego tempa, tej ogólnej "mobilizacji" żeby dać sobie radę. Cholera. W tym wszystkim jeszcze powinniśmy znaleźć miejsce na życie, ŻYCIE, a nie istnienie od dnia do dnia. Bez sensu. Też bym nad morze pojechała. Ojć.
OdpowiedzUsuńŻeby to tylko ta nauka była na głowie i robiła w niej mętlik ;). Tutaj akurat, nie aż tak bardzo ona jest przyczyną tej ochoty wyjazdu i rzucenia wszystkiego, ale pewnie troszkę też. A co do sesji... Jeej już jest czerwiec i to jest straszne... Teraz cały czas jakieś zaliczenia, a sesja teoretycznie od 16, a 15 już dwa egzaminy, a później to już jakiś codziennie, no i dwa ustne oczywiście. Mówisz tylko nie nauka.... U mnie aktualnie się tak nie da niestety, jakbym posłuchała to bym chyba się musiała do Ciebie do Krakowa na wakacje od października wybrać ;D.
UsuńNo ale życie też oczywiście jest poza nią ;). O to trzeba dbać przede wszystkim ;). Hm. A Tobie chyba jednak bliżej do gór ;D. Odległościowo oczywiście ;).
Hah, to ciekawe gdzie ja się podzieje, jak mi nie wyjdzie XD a tak na serio, to tej, dobrze będzie. choć czerwiec rzeczywiście mnie przeraża, ale mam nadzieje, ze boje sie na wyrost :D
Usuńano trzeba, wypada wrecz dbac :)
No już dobrze, mogę Cię przygarnąć jakby coś ;D. Gorzej jak i mi, i Tobie nie pójdzie... Nie wiem co to będzie ;D. Dobra koniec żartów ;D. Miejmy nadzieję, że będzie w marę dobrze! ;)
UsuńHeloł, przecież ja innej opcji nie widzę, PFFF! :D
UsuńNieraz mam pragnienie, by właśnie rzucić wszystko i ruszyć na taką chociażby plażę. Mam to szczęście, że obok jest R. dla którego wszelkie ograniczenia nie istnieją i zawsze potrafi wręcz siłą wpakować mnie w walizkę i wyciągnąć z domu. Dzięki takiemu człowiekowi bardziej docenia się życie i ma świadomość, że czas jest po to, by go godnie wykorzystać.
OdpowiedzUsuńTo nic tylko korzystać z tego, że ma się u boku taką osobę, dla której nic nie jest niemożliwe, to jest bardzo ważne ;). Piszesz, że nieraz masz pragnienie, trzeba o tym pragnieniu powiedzieć głośno, wtedy zapewne Ty tylko rzuciłabyś pomysł, a On pewnie myślałby już o realizacji ;). I bardzo dobrze, że Cię pakuje do tej walizki! Bo masz rację, w takich chwilach najbardziej doceniamy to czym jest naprawdę życie.
Usuń