Śpieszy nam się do dorosłości, prawda? Pamiętacie te chwile z dzieciństwa kiedy to już chcemy być dorośli, podbijać świat, a tu jakieś ograniczenia, rodzice, a ja już, teraz, natychmiast, chce być dorosła! Też tak czasami mieliście? A jak już jesteście dorośli, nadal Wam się tak do tego śpieszy? :)
Kim to ja nie chciałam zostać jak byłam dzieckiem...
A zaczęło się od stomatologa. Naprawdę, pierwszą odpowiedzią na pytanie, a kim chciałabyś zostać, jak byłam mała, swego czasu był - stomatolog. Dzisiejsza reakcja - sama nie wiem, chyba dobrze, że w pewnym momencie życia ten pomysł mi się znudził, choć było blisko. Nie, jednak to nie dla mnie, chyba zbyt monotonne i tak cały czas w jednym miejscu? Nie wytrzymałabym. Chociaż ostatnio po pewnej przerwie znów wróciłam na fotel dentystyczny i mogę szczerze stwierdzić, że stęskniłam się za tymi wszystkimi wiertełkami! :)) A jakbym już była tym stomatologiem to na pewno nie takim jak moja jeszcze niedawna pani stomatolog... Była tak delikatna, wrażliwa, że aż za bardzo... Płukanie kwasu - to oznacza zamknięcie oczu itd. Ona zaczęła polewać wodą wewnętrzną stronę mojego policzka, a z racji tego, że mam straszne łaskotki zwyczajnie chciało mi się śmiać, ale próbowałam się jakoś powstrzymać, bo to jednak było trudne do wykonania, okoliczności nie sprzyjały. Na co ona zareagowała 'oj chyba Panią zabolało, przestać ?' Kolejna sytuacja, gęsia skórka na mojej ręce - ' może powinnam zamknąć okno, jest Pani zimno?'. Zmieniłam ją na lepszy model...
Taniec. Przewijał się przez moje życie dość często. A to z racji tego, że raczej długo nie usiedzę na jednym miejscu, a to też z racji tej, że to po prostu lubię, fascynuje mnie i uwalnia od złych emocji, tego co w nas siedzi, bo czasami lepiej jest zacząć robić to co jest nam bliskie, niż próbować wrazić coś słowami. Założyć słuchawki, zmęczyć się, a później położyć się i chwilę pomyśleć. Wtedy jest lepiej. Byłam w grupie tanecznej. Nigdy nie było to chyba bardzo profesjonalne, chociaż wtedy rodzice myśleli, że zawalę szkołę, nie zawaliłam, wprost przeciwnie. Tak więc taniec był i raczej będzie w moim życiu jako dobry przyjaciel.
Kiedyś słyszałam, że tata chciał mnie wysłać na lekcje tenisa jak byłam mała, jednak mamie pomysł się nie spodobał.... No cóż, jak się o tym dowiedziałam, to nie byłam zachwycona podejściem mamy do tego pomysłu, ale trochę złości i mi z czasem przeszło.
Pamiętam też, że jak byłam mała chciałam być skrzypaczką. To było jedno z większych marzeń przez pewien czas. Pamiętam jak w jakichś wiadomościach pokazywali kobietę, która miała zaszczyt - tak to był zaszczyt- zagrać na skrzypcach wykonanych ze szkła. Jak ja jej wtedy zazdrościłam... . A z drugiej strony, nie wyobrażałam sobie siebie stojącej poważnie, w eleganckiej sukni, grającej na skrzypcach. Jednak dostałam od rodziców (Świętego Mikołaja oczywiście), skrzypce na gwiazdkę, były to bardziej zabawkowe skrzypce niż profesjonalne, ale dały popalić domownikom, którzy z czasem mieli coraz bardziej dosyć... Ostatnio niektórzy nawet to wspominali.
W międzyczasie lubiłam maltretować zwierzęta... Może nie maltretować, ale robić kotom udawane operacje. Na szczęście żaden nie ucierpiał!
Hmm... Później jak z czasem poważniałam (ale to zabrzmiało), a więc jak miałam coraz więcej lat, był taki etap, że bardzo chciałam zostać lekarzem. Tylko coś mi się tutaj znów wykluczało. Ja i lekarz, naprawdę? Widziałam w tym wiele wad i zalet, ale przede wszystkim zdałam sobie sprawę, że chyba nie potrafiłabym poświęcić na to tak dużej części swojego życia, jaką by to ode mnie wymagało, choć nadal uważam, że to wspaniały zawód. Pomyślałam o ratowniku medycznym, jednak tutaj mnie wszyscy sprowadzali na ziemię, długo się nie dawałam, jednak w końcu zrozumiałam, że chyba jednak mają rację. Ten okres to również oglądanie 'Anatomii dla początkujących' słynnego von Hagens'a, szukanie informacji czy przypadkiem jakieś muzeum anatomii nie jest dostępne dla 'zwykłych' ludzi tzn. nie studentów np. medycyny i wielka chęć wybrania się na wystawę typu 'Body Worlds'.
Miałam też małą przygodę z lotnictwem, jednak nie powiązałam z tym mojej przyszłości, ale jakoś to nie może się ode mnie oderwać, zapewne dlatego, że od czasu do czasu mam styczność z kimś, kto jest pilotem i tak po cichu myślę, że może kiedyś w przyszłości zrobię kurs na pilota szybowca, tak tylko hobbystycznie, ale do tego jeszcze trochę czasu upłynie.
Fotografia też mi towarzyszy w życiu podobnie jak taniec. To taki dobry przyjaciel.
Dziwnym trafem chyba nigdy nie marzyłam o byciu aktorką czy piosenkarką lub co gorsza księżniczką, jak to czasami małe dziewczynki mają w zwyczaju. Co nie znaczy, że nie lubię śpiewać, uwielbiam... Jednakże to nie jest równoznaczne z tym, że potrafię.
A teraz studiuję hmm nie wiem czy chcę mówić co... Nie za dużo informacji jak na jeden raz...? Tak więc studiujęlingwistykę. Nikt tego nie widział, prawda?
A jestem zafascynowana kosmosem. Wracając do dziecięcych marzeń, które już nie przystają dorosłemu człowiekowi, bo przecież nie wypada tak marzyć o tym co raczej nierealne, co? Nie wypada? Oczywiście, że wypada. Tak więc marzę (może nie marzę, ale przecież fajnie by było, prawda ? ) o podróży... Byłaby ona dość krótka. Naprawdę krótka, więc może to jednak możliwe? Bo to przecież tylko trochę ponad 90 minut. To kto mi załatwi podróż międzynarodową stacją kosmiczną? Tak, to o tym mówię. Wyobrażacie sobie te widoki...? Jeżeli nie, to może link pomoże - http://www.helloearth.us/ (czasami obraz może być niewidoczny z powodów technicznych albo po prostu z racji tej, że ISS będzie po nieoświetlonej części kuli ziemskiej). Jeżeli nie podróż ISS, to może wyprawa do Chile do największego obserwatorium, gdzie znajdują się gigantyczne teleskopy, a nawet bez teleskopów można zobaczyć tam piękne obrazy na niebie, bo to pustynia, a obserwatorium położone jest w bardzo dogodnych do obserwacji warunkach - suchość i wysokość.
Chyba czas na chwilę wyjść z tego świata marzeń.
Kim to ja nie chciałam zostać jak byłam dzieckiem...
A zaczęło się od stomatologa. Naprawdę, pierwszą odpowiedzią na pytanie, a kim chciałabyś zostać, jak byłam mała, swego czasu był - stomatolog. Dzisiejsza reakcja - sama nie wiem, chyba dobrze, że w pewnym momencie życia ten pomysł mi się znudził, choć było blisko. Nie, jednak to nie dla mnie, chyba zbyt monotonne i tak cały czas w jednym miejscu? Nie wytrzymałabym. Chociaż ostatnio po pewnej przerwie znów wróciłam na fotel dentystyczny i mogę szczerze stwierdzić, że stęskniłam się za tymi wszystkimi wiertełkami! :)) A jakbym już była tym stomatologiem to na pewno nie takim jak moja jeszcze niedawna pani stomatolog... Była tak delikatna, wrażliwa, że aż za bardzo... Płukanie kwasu - to oznacza zamknięcie oczu itd. Ona zaczęła polewać wodą wewnętrzną stronę mojego policzka, a z racji tego, że mam straszne łaskotki zwyczajnie chciało mi się śmiać, ale próbowałam się jakoś powstrzymać, bo to jednak było trudne do wykonania, okoliczności nie sprzyjały. Na co ona zareagowała 'oj chyba Panią zabolało, przestać ?' Kolejna sytuacja, gęsia skórka na mojej ręce - ' może powinnam zamknąć okno, jest Pani zimno?'. Zmieniłam ją na lepszy model...
Taniec. Przewijał się przez moje życie dość często. A to z racji tego, że raczej długo nie usiedzę na jednym miejscu, a to też z racji tej, że to po prostu lubię, fascynuje mnie i uwalnia od złych emocji, tego co w nas siedzi, bo czasami lepiej jest zacząć robić to co jest nam bliskie, niż próbować wrazić coś słowami. Założyć słuchawki, zmęczyć się, a później położyć się i chwilę pomyśleć. Wtedy jest lepiej. Byłam w grupie tanecznej. Nigdy nie było to chyba bardzo profesjonalne, chociaż wtedy rodzice myśleli, że zawalę szkołę, nie zawaliłam, wprost przeciwnie. Tak więc taniec był i raczej będzie w moim życiu jako dobry przyjaciel.
Kiedyś słyszałam, że tata chciał mnie wysłać na lekcje tenisa jak byłam mała, jednak mamie pomysł się nie spodobał.... No cóż, jak się o tym dowiedziałam, to nie byłam zachwycona podejściem mamy do tego pomysłu, ale trochę złości i mi z czasem przeszło.
Pamiętam też, że jak byłam mała chciałam być skrzypaczką. To było jedno z większych marzeń przez pewien czas. Pamiętam jak w jakichś wiadomościach pokazywali kobietę, która miała zaszczyt - tak to był zaszczyt- zagrać na skrzypcach wykonanych ze szkła. Jak ja jej wtedy zazdrościłam... . A z drugiej strony, nie wyobrażałam sobie siebie stojącej poważnie, w eleganckiej sukni, grającej na skrzypcach. Jednak dostałam od rodziców (Świętego Mikołaja oczywiście), skrzypce na gwiazdkę, były to bardziej zabawkowe skrzypce niż profesjonalne, ale dały popalić domownikom, którzy z czasem mieli coraz bardziej dosyć... Ostatnio niektórzy nawet to wspominali.
W międzyczasie lubiłam maltretować zwierzęta... Może nie maltretować, ale robić kotom udawane operacje. Na szczęście żaden nie ucierpiał!
Hmm... Później jak z czasem poważniałam (ale to zabrzmiało), a więc jak miałam coraz więcej lat, był taki etap, że bardzo chciałam zostać lekarzem. Tylko coś mi się tutaj znów wykluczało. Ja i lekarz, naprawdę? Widziałam w tym wiele wad i zalet, ale przede wszystkim zdałam sobie sprawę, że chyba nie potrafiłabym poświęcić na to tak dużej części swojego życia, jaką by to ode mnie wymagało, choć nadal uważam, że to wspaniały zawód. Pomyślałam o ratowniku medycznym, jednak tutaj mnie wszyscy sprowadzali na ziemię, długo się nie dawałam, jednak w końcu zrozumiałam, że chyba jednak mają rację. Ten okres to również oglądanie 'Anatomii dla początkujących' słynnego von Hagens'a, szukanie informacji czy przypadkiem jakieś muzeum anatomii nie jest dostępne dla 'zwykłych' ludzi tzn. nie studentów np. medycyny i wielka chęć wybrania się na wystawę typu 'Body Worlds'.
Miałam też małą przygodę z lotnictwem, jednak nie powiązałam z tym mojej przyszłości, ale jakoś to nie może się ode mnie oderwać, zapewne dlatego, że od czasu do czasu mam styczność z kimś, kto jest pilotem i tak po cichu myślę, że może kiedyś w przyszłości zrobię kurs na pilota szybowca, tak tylko hobbystycznie, ale do tego jeszcze trochę czasu upłynie.
Fotografia też mi towarzyszy w życiu podobnie jak taniec. To taki dobry przyjaciel.
Dziwnym trafem chyba nigdy nie marzyłam o byciu aktorką czy piosenkarką lub co gorsza księżniczką, jak to czasami małe dziewczynki mają w zwyczaju. Co nie znaczy, że nie lubię śpiewać, uwielbiam... Jednakże to nie jest równoznaczne z tym, że potrafię.
A teraz studiuję hmm nie wiem czy chcę mówić co... Nie za dużo informacji jak na jeden raz...? Tak więc studiuję
A jestem zafascynowana kosmosem. Wracając do dziecięcych marzeń, które już nie przystają dorosłemu człowiekowi, bo przecież nie wypada tak marzyć o tym co raczej nierealne, co? Nie wypada? Oczywiście, że wypada. Tak więc marzę (może nie marzę, ale przecież fajnie by było, prawda ? ) o podróży... Byłaby ona dość krótka. Naprawdę krótka, więc może to jednak możliwe? Bo to przecież tylko trochę ponad 90 minut. To kto mi załatwi podróż międzynarodową stacją kosmiczną? Tak, to o tym mówię. Wyobrażacie sobie te widoki...? Jeżeli nie, to może link pomoże - http://www.helloearth.us/ (czasami obraz może być niewidoczny z powodów technicznych albo po prostu z racji tej, że ISS będzie po nieoświetlonej części kuli ziemskiej). Jeżeli nie podróż ISS, to może wyprawa do Chile do największego obserwatorium, gdzie znajdują się gigantyczne teleskopy, a nawet bez teleskopów można zobaczyć tam piękne obrazy na niebie, bo to pustynia, a obserwatorium położone jest w bardzo dogodnych do obserwacji warunkach - suchość i wysokość.
Chyba czas na chwilę wyjść z tego świata marzeń.
Tak więc wracając do tego, że będąc dzieckiem tak śpieszy nam się do dorosłości. Mi chyba w tej dorosłości całkiem dobrze, bo przecież też ma swoje plusy, prawda? Daje nam czasami zbyt wiele ciężkich doświadczeń, jednak takie są uroki życia. Czasami jest gorzej, żeby później mogło być lepiej. Nie chciałabym wracać do etapu kiedy byłam dzieckiem, tzn. pewnie, że bym chciała, jednak nie narzekam na to co jest obecnie, choć zapewne mogłabym znaleźć wiele powodów. Jeżeli chciałabym wrócić do jakiegoś etapu, to tylko z tym doświadczeniem, które mam teraz, o które jestem mądrzejsza, wtedy to miałoby sens :).